Chcą nam zabrać kościółek - podnieśli larum parafianie. Kuria biskupia zapewnia, że taka decyzja nie zapadła. To oznacza, że drewniana świątynia z obrazem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Werbkowicach zostaje na swoim miejscu.
Starsza kobieta ścisza głos i wyjaśnia: Działka wraz z plebanią pójdą na sprzedaż, bo na ukończeniu jest już plebania przy nowym kościele.
Kościółek przy drodze z Zamościa do Hrubieszowa to dawna drewniana cerkiew z 1864 roku. Od 1919 r. do połowy lat 90. ub. wieku służył parafianom jako kościół rzymskokatolicki. W 1997 r. ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej poświęcił nową świątynię, którą wzniesiono z ofiar wiernych. Ale w maleńkim kościółku odprawiana jest w każdą niedzielę wieczorna msza święta.
W nowym kościele parafialnym trwają rekolekcje. Przedwczoraj kazanie wygłosił kanclerz zamojskiej kurii biskupiej. - Dyskusje były prowadzone, natomiast nie było żadnej decyzji w sprawie rozebrania i przeniesienia drewnianego kościoła do innej parafii - podkreśla stanowczo ks. prałat Adam Firosz. - Ktoś celowo robi takie zamieszanie, aby poróżnić parafian z proboszczem. Takie historie powtarzają się zawsze w okresie adwentu albo Wielkiego Postu.
Dodaje, że do takich sytuacji dochodzi w parafiach, gdzie są dwa kościoły (stary i nowy). Tak było m.in. w Tworyczowie i Wielączy. Bezkolizyjnie drewniany kościół udało się przenieść z Aleksandrowa do Górki-Zabłocie.
Co na to władze gminy? - To majątek parafii i nic nam do tego, ale moim zdaniem potrzebny jest dialog - mówi Lech Bojko, wójt Werbkowic. - Wielu parafian jest emocjonalnie związanych ze starym kościółkiem. Nie ulega też wątpliwości, że wymaga on kapitalnego remontu.
- Jak trzeba będzie, zrobimy zrzutkę na nowy dach i rynny - powiedział nam wczoraj starszy pan, który mieszka niedaleko drewnianego kościoła. - Może wojewódzki konserwator zabytków coś dołoży? Grunt, że kościółek zostaje.
Z ks. proboszczem Marianem Oszustem, który kieruje parafią od lipca, nie udało się nam porozmawiać.