Około 30 pielęgniarek i położnych wzięło udział we wczorajszej pikiecie przed szpitalem w Szczebrzeszynie. Siostry domagają się podwyżek płac o 25 proc.
- W tej chwili nasze zasadnicze pobory to około 1 tys. zł miesięcznie, a na dodatek dopłacamy do szpitala - mówi Beata Kuźma, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Szczebrzeszynie. - Nie dostajemy żadnych pieniędzy z funduszu socjalnego, same kupujemy odzież ochronną.
Dyrekcja szpitala zaproponowała im, tak jak lekarzom, 23 proc. podwyżki. Średni personel ma zarabiać od listopada o 22 proc. więcej, pracownicy administracji - o 14 proc., a personel pomocniczy - o 9 proc.
Według protestujących, podwyższenie im poborów w takich samych proporcjach jak zarabiającym kilka razy więcej lekarzom, to rozbój w biały dzień. - Domagamy się dwudziestopięcioprocentowej podwyżki. Nawet gdyby się to miało wiązać z jakimś niedużym zadłużeniem szpitala - mówiła w południe Beata Kuźma. - Jeżeli pikieta nie pomoże, wezwiemy mediatora z zewnątrz, aby rozstrzygnął spór.
Po południu zadzwoniliśmy do szefostwa szpitala. - Oczekiwania pielęgniarek i położnych są zbyt duże, środki zbyt małe, a trzeba pamiętać, że w naszym zakładzie działają trzy związki zawodowe i ze wszystkimi trzeba rozmawiać - powiedział nam po spotkaniu z siostrami Ryszard Czabała, dyrektor szczebrzeszyńskiego szpitala.
Do zaostrzenia protestu na razie nie dojdzie. - Uzgodniliśmy warunki dalszych negocjacji. Myślę, że zakończymy je w przyszłym tygodniu kompromisem - wierzy dyrektor.
Szpital w Szczebrzeszynie jest w trakcie restrukturyzacji. - Dzięki pomocy radnych i władz powiatu zamojskiego cały czas zmniejszamy straty, a od nowego roku chcemy nawet rozszerzyć zakres usług medycznych - chwali się Czabała.
Dwa lata temu placówka zaczęła wypłacać personelowi co miesiąc słynne 203 zł. To największy zakład pracy w sześciotysięcznym Szczebrzeszynie. Zatrudnia 150 osób.