Słowem można zranić, skrzywdzić, zaszczuć. Można zrujnować ludzkie życie, a nawet doprowadzić do tego, że ktoś je straci. Przeciwko mowie nienawiści, ale też rządom Prawa i Sprawiedliwości pikietowano w piątek w Zamościu.
To nie była liczna manifestacja. Na apel Janusza Kupczyka, miejskiego radnego lewicy odpowiedziała garstka mieszkańców miasta. Na Rynku Solnym zgromadziło się zaledwie około 20 osób. Nie mieli wielkich transparentów, nie wykrzykiwali nośnych haseł. Swoją obecnością chcieli tylko okazać sprzeciw wobec tego, co dzieje się w Polsce. Ich zdaniem dzieje się źle.
Termin pikiety nie został wybrany przypadkowo. 16 grudnia 2022 roku mija bowiem 100 lat od zamachu na wybranego w grudniu 1922 roku przez podzielony politycznie parlament prezydenta Gabriela Narutowicza. Zabójstwa polityka dokonał radykalny nacjonalista, malarz Eligiusz Niewiadomski, który w Pałacu Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie oddał trzy śmiertelne strzały z pistoletu. Zamach ten był efektem zmasowanych ataków na Narutowicza, m.in. medialnych. Krytycy zarzucali, że na stanowisko głowy państwa został wybrany głosami klubów niemieckiego, ukraińskiego i żydowskiego.
– Mimo upływu 100 lat nadal w naszym kraju panuje mowa nienawiści, czego efektem była również śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamawocza – uważa Janusz Kupczyk.
Jego zdaniem, z tego samego powodu zniszczone zostało także życie wielu innych osób, które zostały nie tyle zamordowane, co zaszczute, były wykluczane ze społeczeństwa m.in. ze względu na płeć, poglądy czy orientację seksualną.
– A powinniśmy się łączyć, jako Polacy, szanować wzajemnie nasze poglądy, nawet jeśli bywają różne. Powinniśmy rozmawiać, a nie kłócić się – przekonuje radny.