Na dwa lata pozbawienia wolności skazał Sąd Rejonowy w Hrubieszowie Antoniego B. z Cieszyna spod Grabowcem za czynną napaść na policjantów.
Do zdarzenia doszło 17 października ub.r. Dwaj policjanci z Grabowca udali się do Cieszyna po otrzymaniu informacji, że na posesji 40-letniego Antoniego B. ukrywany jest skradziony rower. Gdy chcieli na podwórku porozmawiać z podejrzewanym o dokonanie kradzieży 17-latkiem, z pomocą przyszli mu ojciec, 47-letni stryj i jego 37-letnia żona. Odpychali funkcjonariuszy i szarpali za ubranie. Jednemu z policjantów Antoni B. zgniótł okulary, drugiego zamknął w komórce. Groził zabójstwem. Na koniec usiłował ugodzić funkcjonariusza widłami. Wtedy drugi mundurowy odbezpieczył broń i oddał trzy strzały ostrzegawcze w powietrze. Napastnik przystanął tylko na chwilę, po czym zaatakował ponownie. Tym razem dosięgły go trzy kule. Mężczyzna został postrzelony w nogę, pachwinę i podbrzusze. Trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację jamy brzusznej i uda. Jego brata aresztowano, stróże porządku poszli na zwolnienie lekarskie. - Po co było strzelać? Na podwórku były dzieci. Przecież policjanci mogli zrobić im krzywdę - podnosiła przed sądem żona Antoniego B.
Według Marioli B. funkcjonariusze bez nakazu przeszukania wtargnęli do ich mieszkania i bezzasadnie użyli broni. Ale prokuratura ustaliła co innego. - Prowadzone przez nas postępowanie nie wykazało, by funkcjonariusz bezzasadnie użył broni - mówi Jadwiga Lachowska, zastępca prokuratora rejonowego w Hrubieszowie. - Według naszych ustaleń było to działanie w obronie koniecznej.
Śledztwo zostało umorzone. - Do czynnej napaści na funkcjonariuszy dochodzi rzadko - mówi podinsp. Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Częściej mamy do czynienia z brutalnymi, ale słownymi atakami, czy niedostosowywaniem się do wykonania naszych poleceń.
Wyrok hrubieszowskiego sądu nie jest prawomocny. Adwokat oskarżonych zapowiedział złożenie apelacji.