Jeszcze we wrześniu dyrekcja likwidowanego szpitala „miejskiego” w Zamościu ostrzegała, że pracownicy, którzy egzekwują zaległe pobory przez komornika, nie znajdą zatrudnienia w nowo powstającej placówce niepublicznej. Już wiadomo, że groźby zostaną zrealizowane.
Kiedy w sierpniu zapadła decyzja o likwidacji szpitala „miejskiego”, na egzekucję komorniczą zaległych należności zdecydowała się jedna czwarta załogi placówki. Nie pomogły tłumaczenia, że do końca czerwca przyszłego roku zamojski magistrat ureguluje wszystkie należności z odsetkami. Stąd irytacja miejskich urzędników. – To było bardzo nierozsądne postępowanie. Miasto i tak przejmuje wszystkie długi likwidowanego szpitala a koszty komornicze niepotrzebnie powiększyły tę sumę – ocenia Jadwiga Kijek, skarbnik Urzędu Miasta Zamość i członek Rady Nadzorczej ZSN w jednej osobie.
Jednak pracownicy, którzy zdecydowali się pójść do komornika też mieli swoje racje. – Mam kredyty w bankach i rachunki do zapłaty. Nie mogę czekać – tłumaczyła nam wtedy salowa Maria Białowąs. Nic dziwnego, że osobom, które musiały postąpić tak jak pani Maria, nie podoba się deklaracja prezesa. Sposób rekrutacji pracowników do ZSN krytykują również związki zawodowe. Ich zastrzeżenia są jednak nieco inne. – Spodziewaliśmy się, że pracownicy starego szpitala będą mieli pierwszeństwo przy przyjmowaniu do nowej jednostki. Tymczasem prezes ogłosił otwarty konkurs. To podważa sens powoływania nowej jednostki, bo podobno miało chodzić o ratowania miejsc pracy – mówi Jolanta Panas, przewodnicząca szpitalnej „Solidarności”. – Jesteśmy zupełnie nowym podmiotem, dlatego nie możemy gwarantować zatrudnienia pracownikom obecnego szpitala. Ale na pewno fakt zatrudnienia w likwidowanym szpitalu będzie działał na ich korzyść – uspokaja Tuczapski.