Michalów. O wielkim szczęściu mogą mówić kierowca i pasażerowie renaulta nevada, którzy zakończyli jazdę w Wieprzu. - Gdyby wpadli do rzeki w nocy, wszyscy by się potopi - mówią świadkowie i policjanci.
- Kierowca najprawdopodobniej w wyniku rozwinięcia nadmiernej prędkości stracił na łuku jezdni panowanie nad pojazdem, zahaczył o słup trakcji elektrycznej i drzewo przy moście, a następnie wpadł do rzeki - informuje Piotr Kapluk z zamojskiej policji.
Auto spadło na lewy bok przy brzegu rzeki. Poszkodowanym z pomocą ruszyli przejeżdżający tą trasą kierowcy oraz znajdujący się w pobliżu mieszkańcy wioski. Wybito szyby.
Gdy na miejsce wypadku przyjechała policja i straż pożarna, jeden z poszkodowanych - przemoczony do suchej nitki - był już na brzegu. - Razem z kolegami, których szybko wyciągnięto z samochodu, trafił do szpitala - opowiada Kapluk.
Kierowca ma złamane żebra i łopatkę, pobrano od niego krew do badań. Pasażerowie wyszli z wypadku z obrażeniami głowy i ogólnymi obrażeniami.