Głosem zaledwie jednej osoby mieszkańcy osiedla Powiatowa w Zamościu zdecydowali o nadaniu rondu u zbiegu ulic Lubelskiej, 1 Maja i Sikorskiego imienia „Ofiar zbrodni wołyńskiej”.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Sprawa nazwy dla nowego ronda od wielu tygodni wywoływała w Zamościu ogromne emocje. Wśród proponowanych patronów wymieniano m.in. żołnierzy niezłomnych. Najwięcej zwolenników zyskały sobie jednak dwa inne wnioski. Jeden radnych miejskich o nazwaniu ronda imieniem ofiar zbrodni wołyńskiej, a drugi Stowarzyszenia Upamiętnienia Pomordowanych na Wołyniu, które chciało by nazwać je imieniem ofiar ludobójstwa na Wołyniu.
– Byłam świadkiem tego co działo się na Wołyniu. Jako niespełna pięcioletnie dziecko wyczołgałam się spod ciała zamordowanej matki i gasiłam palące się na mnie ubranko. Zamordowano moją babcię i ciotkę. Nie zgodzę się by mówiono, że były one ofiarami. Ofiary to mogą być wypadków. W przypadku Wołynia trzeba mówić wprost: to było ludobójstwo – argumentowała podczas zebrania mieszkańców Janina Kalinowska, przewodnicząca stowarzyszenia.
– Trzeba nazywać prawdę po imieniu, a nie ubierać ją w piękne słowa – dodawał inny mieszkaniec osiedla.
– Bez względu na to, która nazwa zostanie wybrana niech to rondo będzie symbolem naszej pamięci i sprawi, by podobne wydarzenia nigdy więcej się nie powtórzyły – podkreślał radny Adam Pawlik.
Mieszkańcy osiedla zebrali się we wtorek. Głosami 17 do 16 wybrali nazwę „Rondo Ofiar zbrodni wołyńskiej”. Ostatecznie uchwałę w tej sprawie podejmie jednak Rada Miasta. Wszystko wskazuje na to, że samorządowcy uszanują wolę mieszkańców osiedla Powiatowa.
To nie pierwsza próba upamiętnienia ofiar Wołynia w Zamościu. W październiku ubiegłego roku pojawił się pomysł, by ich imieniem nazwać rondo u zbiegu ulic Starowiejskiej, Namysłowskiego, Powiatowej i Alei Wojska Polskiego. Ostatecznie jednak debatujący nad sprawą mieszkańcy nie zgodzili się na to.
– Wielu, zwłaszcza młodych mieszkańców Zamościa, jest przeciwko zbytniej martyrologii miasta – mówił Rafał Skupień, mieszkaniec osiedla Kilińskiego. – Katyń czy Wołyń to czarne karty naszej historii. Ich ofiarom należy się pamięć i szacunek. Nie oznacza to jednak obowiązku wprowadzania takiego nazewnictwa. Ulice i place powinny mieć też mniej poważne nazwy. Przyjemniej mieszka się przy ulicy Różanej, czy Tulipanowej niż na przykład „Ofiar obozów koncentracyjnych”.