Lekarzowi, który po pijanemu przyjmował małych pacjentów, nie spadnie włos z głowy.
O tym, że lekarz dyżurny pogotowia jest pijany powiadomiła policję 3 kwietnia 2006 r. jedna z matek maluchów.
Emil L. rozpoczął dyżur dwie godziny wcześniej. Miał 1,16 promila alkoholu. Zdążył przyjąć pięcioro dzieci. Funkcjonariuszom powiedział, że tego dnia wyjątkowo źle się czuł. Miał kłopoty z żołądkiem, dlatego wypił całą butelkę kropli miętowych.
Ponieważ siostra pediatry pracuje w biłgorajskiej prokuraturze, śledztwo przejęła prokuratura w Janowie Lubelskim. Oskarżyła Emila L. o narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 3 lat więzienia.
Ale biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku uznali, że doktor nie popełnił błędu w sztuce. Dlatego Sąd Rejonowy w Biłgoraju zmienił opis czynu i uznał, że lekarz popełnił wykroczenie, za które grozi areszt albo grzywna. A wykroczenie przedawnia się już po dwóch latach.
Wyrok w biłgorajskim sądzie zapadł w piątek, a więc dwa lata i dzień od przyłapania pediatry. Dlaczego nie dzień wcześniej? - Było 9 terminów rozpraw, które trzeba było odwołać z powodu choroby lekarza i jego pobytu w sanatorium, choroby i urlopu sędziego - informuje Henryk Kiesz, prezes Sądu Rejonowego w Biłgoraju. - Poza tym, dwa razy zwracaliśmy się bezskutecznie do Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie o opinie. Czas umykał, a w końcu trzeba było umorzyć postępowanie.
Emil L. nie pracuje już w pogotowiu, ale nadal jest na etacie w biłgorajskim szpitalu.
(lew)