Annę Zagrodzką w poniedziałki i czwartki można zastać
w Starostwie Powiatowym w Zamościu za biurkiem kierownika Wydziału Zdrowia. W pozostałe dni tygodnia - w fotelu dyrektora Szpitala Rejonowego w Szczebrzeszynie.
- Wydaje mi się, że sytuacja nie jest normalna, bo wychodzi na to, że pani kierownik nadzoruje samą siebie - mówi Eugeniusz Cybulski, sekretarz powiatu, odpowiedzialny za organizację i strukturę starostwa.
- Ale taka była decyzja starosty. Z drugiej strony, nie ma przepisów, które zabraniają czegoś takiego. Poza tym, jest taniej, bo panią kierownik zatrudniono w starostwie na pół etatu.
- Nie mam żadnych wątpliwości. Prawo nie zakazuje takiego łączenia funkcji - stanowczo twierdzi starosta Henryk Matej. - A poza tym - dodaje - pani Zagrodzka nie nadzoruje szpitala. Od tego jest Zarząd i Rada Powiatu. Wszystkie decyzje ja podpisuję.
- Marszałek województwa lubelskiego nie może ingerować w działania samorządu niższego szczebla. Organem, który kontroluje decyzje starosty jest tamtejsza Rada Powiatu - mówi Tomasz Makowski, rzecznik prasowy marszałka województwa lubelskiego.
Tymczasem starosta zachwyca się osiągnięciami dyrektor szpitala. Pod jej kierunkiem zadłużenie placówki zmniejszyło się z 900 do 400 tys. zł.
- Mogę powiedzieć, że mimo piastowania dwóch stanowisk zarabia mniej niż niejeden dyrektor szpitala - w sukurs podąża staroście Jerzy Zawadzki, kierownik Wydziału Organizacyjnego zamojskiego Starostwa Powiatowego.
Anna Zagrodzka za swoje największe osiągnięcie uważa to, że nikogo nie zwolniła z pracy. - Prześwietlam każdą złotówkę, planuję wydatki - dodaje. - Uruchomiliśmy Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, a to był warunek, by kasa chorych traktowała nas w kontraktach na równi z innymi szpitalami.
Tadeusz Samborski, przewodniczący zakładowego Związku Pracowników Ochrony Zdrowia, widzi w opisanej sytuacji dodatkowy plus: unia personalna ze starostwem sprawia, że ten urząd jest dla szpitala bardziej przychylny. Tym cenniejszy, gdy nad szpitalem wciąż wiszą czarne chmury. Załoga nie otrzymała ustawowych 203 zł podwyżki, ani też "trzynastki”. Niektóre sprawy trafiły do sądu pracy.