Wczoraj cały dzień próbowaliśmy się dodzwonić do Andrzeja Kwiatkowskiego, prezesa Delii SA, żeby dowiedzieć się, na kiedy przełożono zgromadzenie. Prezes był w zakładzie, ale nie chciał z nami rozmawiać. – Ma nawał pracy i nie może podnieść słuchawki, ani się z wami spotkać – informowała nas jego sekretarka. – Zgromadzenia rzeczywiście nie było. Tyle wiadomo.
Przypomnijmy. Zamojskie krawcowe domagają się wypłaty zaległych pensji za kwiecień, maj i czerwiec. Strajkowały „w tej sprawie” ponad tydzień. W ub. poniedziałek, kiedy pracownicy przyszli rano do pracy, nie zostali wpuszczeni na teren zakładu. Z ogłoszenia, wywieszonego na drzwiach Delii dowiedzieli się, że prezes Kwiatkowski wysłał ich właśnie na urlopy. Szwaczki cały dzień koczowały pod zakładem, a związkowcy próbowali dostać się do urzędującego w budynku prezesa.
Prezes wpuścił w końcu delegację do zakładu. Zawarł ze związkowcami porozumienie. Wczoraj pieniądze za kwiecień miały znaleźć się na kontach pracowników. – Jednak tylko cześć załogi dostała zaległe pieniądze. Jutro sprawdzimy konta. Jeśli pensji nie będzie, znów odejdziemy od maszyn – powiedziała nam wczoraj jedna ze szwaczek.
Wczoraj temperatura na hali Delii przekroczyła 32 st. C. – Warunki pracy są fatalne – żaliły się krawcowe. – Dach hali grzeje jak piekarnik, a klimatyzacji nie ma. Ludzie mdleją przy maszynach. (bn)