Gdyby chodziło wyłącznie o pokonanie 50-kilometrowej trasy, do mety docierałaby większość uczestników rajdu.
Pierwszy "Skorpion” był zorganizowany pod Lublinem. Dwa kolejne w lasach kozłowieckich. - Ale odkąd przenieśliśmy się na Roztocze (dwa lata temu w okolice Turobina, a w 2006 pod Goraj), poprzeczka znacznie poszła w górę, bo tutaj teren jest wyjątkowo urozmaicony, a przez to również bardzo wymagający - mówi Paweł Szarlip z lubelskiego klubu "Inochodziec”, który organizuje ekstremalne "Skorpiony”.
Na uczestników wyprawy czekają także dodatkowe zadania do wykonania, np. przejście nad rzeką po moście linowym, czy strzelanie do celu. Będą też niespodzianki, których organizatorzy nie chcą jeszcze zdradzać. - Ale to wszystko naprawdę nie stanowi największej trudności - zapewnia 18-letnia Anna Rzucidło, lubelska licealistka. - Trasa jest długa, a zimowy dzień krótki. Sporą część szlaku pokonuje się po zmierzchu. W takich warunkach las jest naprawdę niesamowity. Najdrobniejszy szelest potrafi nieźle wystraszyć.
Dziewczyna brała udział w "Skorpionie” już dwa razy. Jak dotąd, nigdy nie zdołała pokonać całej trasy. A mimo to już szykuje się do kolejnego startu. - Nie można zrezygnować ze stawienia czoła takiemu wyzwaniu i próby zmierzenia się z własnymi słabościami - zapewnia licealistka. - Bo to po prostu niesamowicie wciąga - tłumaczy Andrzej Krochmal z Warszawy, triumfator dwóch ostatnich edycji "Skorpiona”. - Impreza się kończy, człowiek wraca do codzienności i po kilku dniach zaczyna tęsknić za kolejną eskapadą.
Czy jest tak rzeczywiście, będzie się można przekonać już wkrótce. VI Ekstremalna Impreza na Orientację "Skorpion 2007” ma się odbyć w dniach 16-18 lutego. Patronat medialny nad nią objęła nasza redakcja.