Podejrzany o zabójstwo matki tomaszowian cieszy się wolnością. Bo według miejscowego sądu nie było dostatecznych dowodów na to, że popełnił zbrodnię. Innego zdania była prokuratura, która domagała się tymczasowego aresztowania Marka K.
Zwłoki 62-latki ujawniono 9 stycznia w jednym z mieszkań przy ul. Lwowskiej w Tomaszowie Lubelskim. Po pogotowie zadzwonił jej 37-letni syn. Kobieta nie żyła od kilku godzin.
Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było wykrwawienie. Na rękach i nogach denatki stwierdzono liczne obrażenia i krwawe podbiegnięcia, a na głowie głęboką i długą na 11 cm ranę tłuczoną głowy.
Jej syn trafił do policyjnego aresztu. Choć Marek K. zapewniał, że ze śmiercią matki nie ma nic wspólnego, prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa. Ale po spędzeniu na "dołku” 48 godzin, wyszedł na wolność, bo sąd uznał, że zebrany materiał dowodowy nie wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez zarzucanego mu czynu, a tym samym potrzeby tymczasowego aresztowania.
Z takim obrotem sprawy nie mogli pogodzić się śledczy, dlatego złożyli zażalenie. Według prokuratury, zgromadzony materiał dowodowy wskazywał, że to 37-latek popełnił zbrodnię.
Sąd Okręgowy w Zamościu uchylił w piątek postanowienie sądu pierwszej instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania tomaszowskim sędziom.
Czy Marek K.zostanie tymczasowo aresztowany, dowiemy się najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu.