Mieszkańcy Turkowic na Zamojszczyźnie boją się chodzić na cmentarz. Ale nie przez duchy, tylko węże, które tam się zalęgły.
Choć na razie nikogo nie dziabnął, niektórzy mieli okazję spotkać się oko w oko z gadem. - Widziałam jak przy jednym z pomników wiło się może trzydziestocentymetrowe, szare maleństwo - opowiada Czesława Piotrkowska. - Przy grobowcu syna znalazłam dziurę. Może tam mają kryjówkę? Sama boję się chodzić na cmentarz.
O tym, że na cmentarz strach chodzić wie także sołtys Turkowic. Skąd wzięły się węże? - Niektórzy mówią, że to Ukraińcy nawieźli nam tego paskudztwa - mówi Anna Piotrkowska.
Ale gady panoszą się też poza nekropolią. - Widziałam je na boisku szkolnym i na ścieżce przy lesie - opowiada Jowita, córka pani sołtys, która uczęszcza do Zespołu Szkół w Turkowicach. - Dla nas zobaczyć teraz węża, to tak, jak spotkać żabę. Ale ostatnio doszły do tego jeszcze szaro-brązowe jaszczurki wielkości szczura.
Proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny w Turkowicach uspokaja. - Jak przed odpustem robiliśmy wycinkę na cmentarzu i wywoziliśmy śmieci parafianie wspominali coś o wężach, ale teraz nie mam żadnych sygnałów - mówi ks. Ryszard Antonik. Prawosławnych nie ma co się czepiać. - Mówienie, że węże przywieźli Ukraińcy, to ludzki wymysł - ucina proboszcz.
No to skąd się wzięły? - Na cmentarne wysypiska śmieci trafiają m.in. uschnięte kwiaty i wianki. Gdy przygrzeje słońce tworzą się kompostowniki, które są świetnym miejscem do składania jaj. Ciągną do nich gady z różnych stron - wyjaśnia Mirosław Tchórzowski, st. spec. ds. ochrony przyrody Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Według niego, to najprawdopodobniej zaskrońce i padalce, czyli jaszczurki beznogie. - Na pewno nikomu nie zrobią krzywdy - zapewnia Tchórzowski.