Jedni chcieliby sklepy zamykać w weekendy i nawet zaraz po godz. 16 w zwykłe dni. Inni uważają, że zamojskie Stare Miasto to nadal wielka, handlowa pustynia.
Dyskusję na ten temat sprowokował Roman Jarosz, mieszkaniec Zamościa, który na sesji wygłosił specjalną odezwę. Żądał w niej m.in. zakazu pracy sklepów w niedziele i święta. - Mówię o tym niemal na każdej sesji od ponad 3 lat - złości się Jarosz. - W niedzielę nie powinno się pracować! Zmuszanie personelu marketów do pracy w święta jest naganne. Sklepy powinny być czynne tylko w powszednie dni po 8 godzin, najlepiej do godz. 16 czy 17. Wielu tak myśli. Radni nie chcą o tym słyszeć.
Taki zakaz miałby jednak dotyczyć tylko dużych marketów oraz pubów i restauracji. Dlaczego? Bo tylko one są czynne w Zamościu do godz. 21 lub dłużej. Nawet największa hala targowa "Nadszaniec” otwarta jest w dni powszednie do 17, a w sobotę i niedzielę do 15. - Dyskusja o zakazie handlu lub jego rozszerzeniu pojawia się jak bumerang - mówi Jarosław Zaleski, właściciel jednego ze stoisk w "Nadszańcu”. - Według nas, jest jałowa. Pracowaliśmy już przecież dłużej, nawet w sezonie, ale nie mieliśmy klientów. Ludzie są przyzwyczajeni do takich godzin pracy, jakie mamy i trudno to zmienić.
- Nie ma żadnych przyzwyczajeń - ripostuje zamościanin Józef Litwiniuk. - Mieszkańcy miasta szybko zauważą, że sklepy pracują dłużej i przyjdą na zakupy. A teraz wieczorami Stare Miasto wygląda jak wymarłe. Turyści po 17 nic nie mogą nic kupić. Sklepy z odzieżą, galerie z pamiątkami, butiki, księgarnie, a nawet ciastkarnie są zamknięte.
- Robię zakupy w dzień i wieczorami nic mi nie brakuje - przekonuje tymczasem Edward Jusek z Zamościa.
Co na to pracownicy sklepów? - Praca w niedzielę i po godzinach nie jest fajna - przyznaje sprzedawczyni w jednym ze "spożywczaków” na Starym Mieście. - Ludzie idą do kościoła, a ja tkwię za ladą. Dostaję za to grosze.