Część starego parku na tzw. osiedlu wojskowym w Zamościu wygląda jak pobojowisko. Wszędzie straszą kikuty pni po kasztanowcach i lipach. To pierwszy etap budowy nowej ulicy. Nie wszyscy jednak cieszą się z tak realizowanej inwestycji.
Jezdnia łącząca budynek zamojskiej biblioteki z ulicą Piłsudskiego będzie miała 550 m długości. Obok powstanie chodnik oraz droga dla rowerzystów. Poszerzona zostanie też sąsiednia ul. Kamienna. Tam także będzie kładziony chodnik. Inwestycja pochłonie ponad 1,4 mln zł. Zostanie zakończona jeszcze w tym roku. Pierwszym jej etapem było wycięcie drzew. Pod topór poszło 60 kasztanowców białych i m.in. lip. Podobny los spotka także jeszcze 20 innych drzew (m.in. jarzębin), które rosną w pasie drogowym przy ul. Kamiennej. Maria Woszak, biolog i emerytowana prezes zamojskiej Ligi Ochrony Przyrody jest tą wycinką oburzona. – Niszczy się urokliwy zakątek – mówi. – Większość z tych drzew była przecież zdrowa. Niektóre miały nawet statut pomników przyrody. To bezprawie i skandal!
Wtórują jej mieszkańcy okolicznych bloków. – Widziałam z okna drzewa, zachwycałam się nimi, a teraz zobaczę ulice – martwi się 30-letnia zamościanka.
Bartosz Sierpniowski nie wierzy, że nowa droga jest budowana dla zamojskiej biblioteki. – W zupełności wystarcza to co było – zapewnia. – Tu może chodzić o... coś innego. Ktoś chce postawić w parku market i wyrżnąć resztę drzew. Ta wycinka to tylko przymiarka. We wtorek wybieram się z protestem do prezydenta miasta. Zaniosę mu w prezencie kawałek pnia.
Nie wszyscy podzielają jego oburzenie. Ryszard Czajka, przewodniczący Wspólnoty Mieszkaniowej przy ul. Piłsudskiego 20 i 21 wprost cieszy się, że będzie miał „wreszcie na podwórku porządek”. – Miasto drzewa ratowało, ale wszystkie były chore – tłumaczy. – One też bardzo nam śmieciły. Nie można było przejść pod nimi w garniturze, żeby coś z nich nie spadło.
Inwestycję prowadzi zamojski Zarząd Dróg Grodzkich. Zgodę na wycinkę wydał Wydział Gospodarki Mieszkaniowej Ochrony Środowiska i Infrastruktury UM w Zamościu. – To była słuszna decyzja – zapewnia Krystyna Gruszka, dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zamościu. – Dojazd do nas jest wyjątkowo niebezpieczny. Chodnika od ul. Piłsudskiego nie ma. Nasi czytelnicy muszą lawirować między jadącymi ulicą samochodami. Cud, że do tej pory nie było tutaj żadnego wypadku.
Anna Muszyńska, dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich zapewnia, że wśród wyciętych drzew nie było pomników przyrody. – Niektóre rzeczywiście były zdrowe, ale bardzo stare – tłumaczy. – Szkoda tych drzew, ale nie możemy budować drogi slalomem, między nimi. Działamy zgodnie z przepisami.