Taki zabytek, to jak studnia bez dna. Niby już po remoncie, a ciągle mnóstwo do zrobienia - załamuje ręce ksiądz Emil Wojtaś, proboszcz parafii w Zwierzyńcu.
Skąd wziąć 27 tys. na wymianę okien? Jak znaleźć 300 kolejnych na wykonanie polichromii, a z czego sfinansować ławeczki? - Bo zabytek, to zabytek i nie wystarczy zwykły remont. A poza tym, jak jedno się naprawi, to zaczyna się sypać drugie i robota jest na okrągło - tłumaczy proboszcz Emil Wojtaś.
Tak właśnie było z piszczałkowymi organami. Posypały się ze starości. Trzeba je było rozebrać. Na zakup takich samych nowych parafii nie było stać. - Kupiłem więc elektroniczne. Muszą być, bo nasz kościółek jest tak uroczy, że śluby biorą tu ludzie z całej Polski, ale przyjeżdżają też młodzi np. z Włoch, Grecji, Hiszpanii, Anglii - opowiada proboszcz. - Na ten rok już mamy 15 zagranicznych rezerwacji. Jak obsłużyć taką uroczystość bez muzyki?
Dlatego jest niezmiernie wdzięczny, że mieszkający dziś w Chicago, a pochodzący z Zamojszczyzny, Zbigniew Kupiec i Wojciech Białaszewicz postanowili pomóc i zebrać pieniądze na nowy instrument. Na piszczałkowe organy, które do Zwierzyńca trafiłyby wprost od producenta w Holandii, potrzeba ok. 10 tys. dolarów. Polonusi z Chicago już uzbierali połowę i cały czas liczą na więcej.
Sprawa może być sfinalizowana już wkrótce. Do Zwierzyńca wybiera się bowiem profesor Marek Pieńkowski, znany amerykański immunolog i alergolog, blisko związany z Lubelszczyzną mecenas kultury i sztuki. - Jak każdy Polak i z ducha sarmata jestem zwolennikiem utrwalania pamiątek naszej historii. Fakt, że ze Zwierzyńcem związana była Maria D'Arquien, małżonka dwóch polskich mężów stanu - hetmana Jana Zamoyskiego i króla Jana III Sobieskiego, moją wizytę dodatkowo motywuje - mówi prof. Marek Pieńkowski.
- Byłoby wspaniale - marzy ksiądz Wojtaś, a na razie, szykuje się na przyjazd konserwatorów, którzy zajmą się polichromiami i cieszy na widok pracowników miejskich służb porządkowych, którzy wokół stawu przy kościele montują nowe ławeczki.