– Mama dosłownie skręcała się z bólu, wymiotowała, ale musiała czekać prawie dobę na przyjęcie na oddział – oburza się córka pacjentki szpitala Jana Bożego w Lublinie. Jego dyrektor tłumaczy, że konieczny był test na koronawirusa, tym bardziej, że 62-latka nie jest zaszczepiona
– W poniedziałek nad ranem mama obudziła się z ogromnym bólem brzucha. Początkowo myśleliśmy, że to może żołądek albo może coś ginekologicznego. Wezwaliśmy karetkę, bo ból był nie do zniesienia. Już w karetce miała wykonany test na koronawirusa. Wynik był negatywny. Kolejny test miała przy przyjęciu do szpitala w Świdniku, który także wykluczył wirusa – opowiada pani Magdalena, córka pacjentki.
Test po raz trzeci
Po USG wykonanym w świdnickim szpitalu okazało się, że 62-latka ma problem urologiczny. – Badanie wykazało powiększony kielich nerkowy z powodu kamieni. W Świdniku nie ma jednak możliwości specjalistycznego leczenia takich pacjentów, więc mama poprosiła o skierowanie na oddział urologiczny. Po wypisie ze Świdnika, jeszcze tego samego dnia po południu, pojechaliśmy do szpitala Jana Bożego w Lublinie – tłumaczy córka pacjentki. Na izbie przyjęć okazało się, że przed przyjęciem na oddział konieczny jest test na koronawirusa.
– Tłumaczyłam lekarzowi, że mama była już dwukrotnie testowana na koronawirusa, a wyniki były negatywne. Nic to jednak nie dało. Lekarz powiedział, że szpital musi jeszcze zrobić własny test, bo mama nie jest zaszczepiona – irytuje się pani Magdalena. Tłumaczy, że jej mama obawiała się szczepień ze względu na zapalenie mięśnia sercowego, które kiedyś przeszła i wiek. – Dla szpitala nie ma znaczenia, że pacjentka cierpi, wymiotuje i dosłownie skręca się z bólu. Jak szpital może na to pozwalać? Wymaz pobrano mamie dopiero we wtorek rano, noc spędziła na izbie przyjęć. Na wynik testu czekała kilka godzin, więc na oddział została przyjęta już po południu – nie kryje zdenerwowania córka pacjentki.
Testy muszą być
– W naszym szpitalu od dłuższego czasu obowiązuje procedura wykonywania testów metodą PCR pacjentom przed przyjęciem na oddział. Dzięki niej mieliśmy do tej pory stosunkowo mało ognisk SARS-CoV-2 w porównaniu do innych szpitali. Przestrzegamy jej szczególnie restrykcyjnie w przypadku osób, które nie są zaszczepione przeciwko COVID-19. A ta pacjentka szczepień nie miała – tłumaczy Tadeusz Duszyński, dyrektor szpitala Jana Bożego w Lublinie. Dyrektor dodaje, że dwa testy, które wykonano jej wcześniej były antygenowe.
– Niestety, ich wyniki często nie są do końca wiarygodne. Dlatego musieliśmy potwierdzić to testem PCR – zaznacza dyr. Duszyński. Wyjaśnia: – Wymazy do testów pobierane są jednak do pewnej godziny, ze względu na ograniczony czas pracy laboratorium. Pacjentka trafiła do nas już po tym czasie, dlatego wymaz został pobrany dopiero następnego dnia rano.
Dyrektor szpitala zapewnia, że na izbie przyjęć pacjentka było pod stałą opieką lekarską. – Ze względu na odczuwalne bóle, dostawała stosowne leki w formie kroplówki. Miała także konsultację urologiczną – zaznacza Duszyński.