Gładź, szpachla, farba i tapeta są już passe. Na zwykłych na pozór ścianach można wyczarować prawdziwe dzieła sztuki. Wystarczy, że zabiorą się za to artyści z lubelskiej firmy Moore.
Historia firmy o niepozornej nazwie Tynki Dekoracyjne Moore, jak zwykle w przypadku przedsiębiorstw, których prace wprawiają w zachwyt nie zaczęła się od zdobycia przez właściciela wykształcenia kierunkowego tylko z wyniesionej z domu pasji.
>>Złota Setka 2021 – dodatek Dziennika Wschodniego do pobrania w tym miejscu<<
– 25 lat temu moja mama prowadziła sklep z materiałami do wykończenia wnętrz m.in. z farbami. Miałem do nich łatwy dostęp, bo byłem w tym sklepie menedżerem. Zachwycił mnie efekt, jaki można otrzymać. Zacząłem eksperymentować i odkryłem w sobie umiejętności manualne. Najpierw było więc zamiłowanie fakturą ale też architekturą, zwłaszcza zewnętrzną. Wciąż urzeka mnie zwłaszcza klimat starych miast – opowiada Marcin Urban.
I tak powstała firma, której większość pracowników to absolwenci wydziałów artystycznych malarstwa sztalugowego. Zaskakujące? Nie jeśli prześledzi się realizacje zamieszczone na internetowej stronie firmy. Kościoły, domy weselne, restauracje, mieszkania… Lista jest bardzo długa. Podobnie jak mapa miejsc, w których fachowcy z Moore działali.
– Pracujemy w całej Polsce oraz w Europie m.in. w Austrii, Niemczech, Włoszech, Czechach i na Słowacji – wylicza Urban. – Współpracujemy z architektami i producentami tynków i to od nich otrzymujemy gros zleceń. Bardzo ważny jest też bezpośredni kontakt z klientami indywidualnymi. W naszym przypadku odbywa się to poprzez stronę internetową, media społecznościowe i kanał You Tube. Ludzie oglądają nasze prace i chcą mieć coś takiego także u siebie.
Trudna miłość
Dzięki wieloletniemu doświadczeniu i obecności na rynku wspaniale działa też poczta pantoflowa. Ludzie zakochują się od pierwszego wejrzenia w ścianach, jakie oglądają u swoich znajomych i proszą ich o przekazanie kontaktu do wykonawcy.
– Czasami ta miłość nie jest wcale prosta – śmieje się Urban. – Zawsze tworzę indywidualny projekt dla konkretnego klienta. Nie w każdym wnętrzu sprawdzi się przecież każda faktura. Czasami trzeba zaproponować inne rozwiązania biorąc pod uwagę np. ilość światła lub wielkość pomieszczenia. Bardzo ważny jest też zastany wystrój, bo ściany muszą przecież współgrać z wyposażeniem. Czasami więc pierwsze są meble i to do nich dobierana jest ściana, a czasami właściciele decydują o zmianie mebli i zasłon żeby tylko współgrały one z wybranym motywem naściennym. Bez względu na to, najważniejsze jest by nie przesadzić z efektem. Czasami trzeba go ścianą zbudować, a czasami nadać jej rolę drugoplanową.
– Czy takie doradzanie klientom bywa trudne? – dopytuję.
– Bywa. Czasami jakiś efekt bardzo się klientowi podoba i koniecznie chce go mieć u siebie, ale nie ma doświadczenia i nie jest w stanie dokładnie go sobie wyobrazić we własnym wnętrzu. Moim zadaniem jest więc dokładne wytłumaczenie mu, że musimy też zwrócić uwagę na to czy nie przyciemni on tego pomieszczenia, czy go nie przytłoczy. Zawsze podkreślam, że nie można się sugerować samym zdjęciem z realizacji, czy nawet próbką. Czasami trzeba po prostu zaufać fachowcom – mówi szef Moore. – Są też klienci, którzy pomysłu nie mają. Wiedzą tylko, że np. chcą mieć mural albo beton, ale nie wiedzą jaki. Naszym zadaniem jest wtedy i stworzenie projekt i dobór technik.
ZŁOTA SETKA 2021 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY
Psychologia budowlana
Beton najczęściej kojarzy nam się z nowym budownictwem i stylem loftowym. Moore udowadnia, że takie myślenie jest błędne. W każdej realizacji beton jest interpretowany na nowo. Raz jest to beton nowoczesny, raz artystyczny lub industrialny.
– Wszystko zależy tylko i wyłącznie od naszej interpretacji. Każda ściana stanowi nowe wyzwanie. Nie ukrywam, że poprzez nasze usługi prowadzimy również pewnego rodzaju psychologię budowlaną. Musimy bowiem balansować pomiędzy emocjami klienta, a efektem docelowym, który chcemy uzyskać. Umiejętność odnalezienia się w tej sytuacji jest sztuką – uważa pan Marcin i dodaje: – Nawet dzisiaj mieliśmy taką sytuację, że klientowi dany kolor wydawał się zbyt chłodny. Musieliśmy go zmieniać. To pokazuje, że nasza praca odbiega od zwykłej budowlanki, gdzie operuje się konkretnym kolorem. My musimy być bardziej elastyczni.
Ta elastyczność związana jest też z systemem płatności. „Zwykły” malarz inkasuje płacę za wykonaną pracę i nie interesuje go, że klient wybrał farbę, której kolor na ścianie mu się nie podoba.
– My mamy inne podejście do tej kwestii. Rozliczamy się dopiero gdy klient jest w pełni zadowolony. Bierzemy więc niejako na siebie ryzyko. Nie chcemy jednak brać pieniędzy zanim udowodnimy swoje umiejętności. To ważne także z tego powodu, że finalny efekt będzie użytkowany bardzo długo. Ściany, które tworzymy są robione na 15–20 lat. Muszą więc cieszyć – podkreśla Urban.
Moore wyznacza trendy
Tynkowanymi ścianami rządzą też trendy. Tak jak w przypadku mody odzieżowej, przychodzą one i odchodzą.
– Nieskromnie powiem, że jesteśmy lider w branży i te trendy bardzo często narzucamy. Możemy sobie więc przypisać pewnego rodzaju efekty, które na ponad 23 lata zagościły w wielu polskich domach i wnętrzach – opowiada szef firmy Moore. – Wprowadziliśmy m.in. do podstawowej szarości betonu także inne kolory: głównie granatowy i zielony, ale w zasadzie stworzyliśmy możliwość połączenia każdego koloru z tą szarością. Zaczęliśmy też wprowadzać różnego rodzaju faktury, które do tej pory były zarezerwowane dla tapet. W niektórych naszych realizacjach pojawiają się więc geometryczne kształty, czasami okrągłe, czasami powtarzalne. Umożliwiły to wydruki laserowe i specjalistyczne szablony do używania pomiędzy niektórymi warstwami.
Nowym i zyskującym coraz większą popularność trendem wnętrzarskim jest pochodząca z Japonii technika dekoracyjna polegająca na takim ozdobieniu nowych ścian wewnętrznych by wyglądały na bardzo stare. Mają one m.in. wyglądać jakby miały zdartych dziesięć poprzednich warstw farby.
– Do niedawna wydawało się to absolutnie nie do zaakceptowania. Zresztą i dziś nie wszyscy akceptują ten styl. Zdarzają się takie sytuacje, że po tym jak zrobimy taką ścianę przychodzi inny wykonawca np. stolarz i wykorzystuje ją jako notatnik prowadząc na niej jakieś obliczenia. Robi to, bo wydaje mu się, że ta ściana będzie dopiero gładzona i malowana – śmieje się Urban. – Dla nas to z jednej strony problem, bo musimy ją poprawiać. Z drugiej jednak to dowód na to, że udało nam się otrzymać oczekiwany efekt.
Szef Tynków Dekoracyjnych Moore zauważa też, że w naszych wnętrzach powoli pojawia się styl boho z przewagą beżu i ciepłych dodatków ze słomy, traw, drewna i wikliny. To styl czerpiący trochę z modelu skandynawskiego, a trochę z naszych tatrzańskich aranżacji wnętrz.
– Te wszystkie zmiany i nowinki bardzo nas cieszą i staramy się je wprowadzać do własnych realizacji żeby po prostu nie nudzić się pracą. To dla nas bardzo ważne, żeby bawić się trochę tym, co robimy. Żeby czerpać satysfakcję z nowych wyzwań – podkreśla Marcin Urban. – Doskonale znamy też swoje ograniczenia. W naszej firmie jest kilkunastu pracowników, o których bardzo dbam, bo to doskonali fachowcy. W naszym zgranym wieloletnim zespole rotacje są rzadkością. Nowych przyjęć nie planujemy, bo żeby zachować jakość nie możemy rozrastać się w nieskończoność. Nie martwi mnie to. Taki model biznesowy bardzo mi pasuje, bo mam pewność, że wszystko jest dopracowane w najmniejszym nawet detalu. To nasz klucz do sukcesu.