Czy można zmienić swoje życie tak, żeby zajmować się tym, co się uwielbia? Żeby spędzać czas, tak jak się lubi? I jeszcze żeby na tym dobrze zarabiać?
Agnieszka Kowalczyk udowadnia, że nie tylko można, ale i trzeba! POM POM Candles to firma ze Szczebrzeszyna zajmująca się produkcją ekskluzywnych świeczek zapachowych.
– W 2013 roku urodziłam drugiego syna i doszłam do wniosku, że jeśli wrócę do pracy w korporacji, to coś stracę. Bałam się, że umknie mi jego dzieciństwo. Chciałam zostać w domu, żeby mieć czas dla dzieci. Marzyłam też, żeby mieć swoją firmę. Szukałam pomysłu na siebie i nie mogłam go znaleźć. Jestem absolwentką Szkoły Głównej Handlowej, kierunku finanse i bankowość i początkowo zastanawiałam się, co mogłabym robić zgodnego ze swoim wykształceniem. Niczego takiego nie znajdowałam. I wtedy pomyślałam, że naprawdę kocham świece – śmieje się Kowalczyk.
Pani Agnieszka w swoim domu od zawsze chętnie zapałała świece. Wraz z urodzeniem dzieci pojawił się jednak problem. Młodej mamie brakowało pewności, że świeczki są dla maluchów bezpieczne i nie wydzielają szkodliwych substancji.
– I tak zaczęłam szukać naturalnych wosków. Właśnie wtedy na rynku zaczął pojawiać się wosk sojowy. Posłużył mi jako baza do tworzenia świec zapachowych. Zaczęłam też szukać pomysłu na świece bryłowe, które bardzo lubię. Z tych, które kupowałam, nie byłam zadowolona, bo w prawdzie tworzyły fajny nastrój, ale często kopciły, brudząc np. latarenki, w których stały. W przeciwieństwie do wosków sojowych sprowadzanych z USA, czyste parafiny hydrorafinowane POM POM kupuje u lokalnych producentów. Oba składniki są drogie, ale w tej firmie na składnikach się nie oszczędza. Korzystamy z tego, co najlepsze. Tylko dzięki temu nasze produkty są chętnie kupowane przez restauracje czy hotele. Bardzo dużą wagę przykładamy też do wyboru kompozycji zapachowych. Korzystamy tylko i wyłącznie z tych certyfikowanych, dedykowanych do świec, bo możemy być pewni ich jakości. Dla nas bezpieczeństwo jest niezwykle ważne, stąd mnogość testów, jakie robimy – tłumaczy Kowalczyk.
– Jak takie testy wyglądają? – dopytuję.
– Zanim wypuścimy jakiś zapach do sprzedaży, to sprawdzamy go we własnym domu. Testują go też nasi znajomi i rodzina. Potem wsłuchujemy się w ich opinie i decydujemy, czy powinno to trafić na rynek, czy lepiej szukać czegoś innego. Pod uwagę musimy też brać sezonowość i pory roku. Zimą najlepiej sprzedają się świece zapachowe. Dzieje się tak najczęściej przed świętami, a największym zainteresowaniem cieszy się zapach goździków, cynamonu i pierniczków. Ten ostatni jest wyjątkowy. Pamiętam, jak zapaliłam go kiedyś przed przyjściem dzieci z przedszkola. Jak maluchy wpadły do domu to od razu zażądały „tych ciasteczek”.
A jaki jest pani ulubiony zapach?
– Świeża bawełna. To zapach świeżego prania. Często, kiedy niespodziewanie pojawiają się u mnie goście, to odpalam ten zapach i w domu robi się „czyściej” – śmieje się przedsiębiorczyni. – A wracając do sezonowości. Po nowym roku mamy zwykle niewielki spadek sprzedaży. Wiosną zaczyna panować moda na zapach tulipanów, magnolii, ale też kaszmiru oraz bursztynu. A potem zaczyna się sezon na wesela i komunie, i wtedy najlepiej sprzedają się świece bryłowe, które służą np. do przystrojenia stołów.
POM POM Candles ma dziś już wypracowaną pozycję. Początki wcale nie były jednak proste. Na potrzeby produkcji Agnieszka Kowalczyk zaadaptowała dwa garaże. Magazynem został pokój komputerowy. Mąż nie był tym zachwycony. Dziś widzi już plusy. Firma stale się rozwija zwiększając możliwości produkcyjne. Otwiera się na nowe możliwości współpracy oraz nowe rynki zbytu, dzięki stale czynionym inwestycjom.
– Dużą część sprzedaży prowadzimy przez sklep internetowy. Mamy też wielu odbiorców, którzy sami się do nas zgłaszają, ale wejście na rynek nie było łatwe. Na początku dzwoniłam do hurtowni, hoteli, restauracji oraz do osób zajmujących się organizacją imprez i oferowałam nasze produkty. Potem jedni drugim zaczęli nas polecać i tak to się potoczyło. Z perspektywy czasu myślę, że odejście z korporacji było bardzo dobrą decyzją. Była to ogromna szansa na samorozwój. Musiałam na przykład się dokształcać i zrobiłam technikum grafiki komputerowej po to, żeby nie musieć polegać na zewnętrznych grafikach i móc tworzyć projekty opakowań – opowiada właścicielka POM POM Candles.