Dziś mija rok odkąd wybrano projekt pomnika Ofiar Komunizmu, który miał stanąć na pl. Singera. Od tamtej pory przygotowania nie posunęły się o krok. Nie wszyscy pomysłodawcy są przekonani, że wybrano dobry projekt, a sama działka pod budowę może zmienić właściciela
Przygotowania do budowy pomnika ciągną się już od czterech lat. Przez ten czas zdołano ustalić lokalizację i wygląd rzeźby, pojawiły się też obietnice jej sfinansowania. Mimo to nic nie jest już pewne: ani miejsce, ani projekt, ani pieniądze.
Tutaj miał stanąć
Na upamiętnienie ofiar komunizmu już w czerwcu 2016 r. zgodziła się Rada Miasta, jednogłośnie przyjmując uchwałę „w sprawie zamiaru wzniesienia” pomnika. W uchwale, której treść zaproponowali radni PiS, nie zostało jednak określone miejsce budowy.
To niedopatrzenie zostało usunięte przez radnych dopiero w marcu 2018 r. na wniosek prezydenta Lublina, który wskazał jedną z działek na pl. Singera. Mając lokalizację Społeczny Komitet Budowy Pomnika Ofiar Komunizmu (działający jako stowarzyszenie) mógł ogłosić konkurs na projekt rzeźby. Przed uczestnikami postawiono wymóg, że obiekt ma być „monumentalny”.
Tak miał wyglądać
Zwycięski projekt wybrano dokładnie rok temu spośród dziewięciu zgłoszonych do konkursu. Wygrała praca nadesłana z Krakowa, którą przygotowali Michał Dąbek i Jan Kuka.
– Przedstawia krzyże połączone w kratownicę, spomiędzy których wyrastają drzewa. To mają być żywe drzewa, co jest symbolem życia odradzającego się na gruzach systemu komunistycznego symbolizowanego przez tę kratownicę – mówił Stanisław Brzozowski, przewodniczący komitetu a zarazem miejski radny PiS. – Naszym zastrzeżeniem do pracy jest to, że jest mało monumentalna, ale wielkość można jeszcze zmodyfikować
Większość pieniędzy na konkurs przekazał minister kultury, dając 40 tys. zł. Kolejne 5 tys. zł wyłożyła kopalnia w Bogdance, drugie 5 tys. uzbierał komitet. Fundusze na budowę, której koszt szacowano na 1,3 mln zł, też miały nie być problemem: 300 tys. zł miałby dać minister, komitet 75 tys. a lwią część pokryłyby spółki Skarbu Państwa.
Zwycięzcy bez umowy
Główną nagrodą w konkursie na projekt było 12 tys. zł i zaproszenie do negocjacji umowy na dokumentację projektową i budowę pomnika. Skończyło się na pieniądzach i uroczystym wręczeniu nagród.
Umowy nie ma, nie było nawet negocjacji z twórcami. – Po rozstrzygnięciu konkursu nie mieliśmy żadnego kontaktu z inwestorem – przyznaje krakowski architekt Michał Dąbek.
Okazuje się, że zwycięska praca wcale nie zadowala działaczy komitetu. – Ani ja, ani inni członkowie komitetu nie byliśmy powaleni efektami konkursu – mówi radny Brzozowski. – Projekt nie spełniał podstawowego założenia, czyli monumentalności. Setek tysięcy ofiar komunizmu, jeśli nie milionów, nie wypadałoby potraktować zbyt skromnie.
Grunt jest niepewny
W międzyczasie pojawił się problem z nieruchomością wskazaną w uchwale pod budowę pomnika. – W odniesieniu do działki toczy się postępowanie administracyjne o zwrot wywłaszczonych nieruchomości – potwierdza Urząd Miasta. – Starosta lubelski, jako organ pierwszej instancji, nie wydał jeszcze decyzji w tej sprawie.
Jeżeli starosta orzeknie o zwrocie nieruchomości, władze miasta będą mogły, o ile uznają to za zasadne, odwołać się do wojewody. Gdyby wojewoda orzekł tak samo, miasto będzie mogło zaskarżyć jego decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sprawa może się ciągnąć kilka lat.