Rozmowa z Adamem Abramowiczem, Rzecznikiem Małych i Średnich Przedsiębiorców, byłym posłem z Białej Podlaskiej.
• Jedną z pierwszych spraw, w której Pan interweniował, była prowokacja urzędniczek skarbowych w warsztacie samochodowym w Bartoszycach. Na ich prośbę naprawy świateł – tuż po godzinach pracy – dokonał pracownik, montując w aucie urzędniczek prywatną, używaną żarówkę. Za usługę wziął oferowane mu 10 zł. Ponieważ kasa była już zamknięta, nie mógł wydrukować paragonu. Dokonujące prowokacji urzędniczki ukarały go 500 zł mandatem. Po pana interwencji sąd umorzył sprawę. Dużo jest takich absurdów?
– To był mój pierwszy wniosek o ukaranie urzędnika karą dyscyplinarną. Jako rzecznik, w przypadku łamania konstytucji biznesu, mam takie uprawnienia. Kolejne trzy wnioski w sprawie urzędników, którzy wszczynali sprawy z kodeksu karno-skarbowego wyłącznie po to, aby zawiesić bieg przedawnienia, też już zostały złożone. Urząd ciągnie sprawę przez kilka lat, a kiedy zbliża się przedawnienie, stawia zarzuty karno-skarbowe, aby dalej prowadzić postępowanie. Najbardziej bulwersujące jest to, że Ministerstwo Finansów zaleca, aby tego typu praktyki nie stosować. Minister swoje, a urzędnik w terenie swoje.
• Jakie kary grożą urzędnikom?
– To są kary dyscyplinarne nakładane przez przełożonego. Ale tu nawet nie chodzi o to, żeby ta kara była jakaś szczególnie dolegliwa, by się na tych urzędnikach odegrać, tylko o to, by poszedł do nich wyraźny sygnał, że konstytucja biznesu jest poważnym aktem prawnym i należy jej bezwzględnie przestrzegać.
• Karanie ma pełnić funkcję edukacyjną?
– Jak najbardziej. I mamy już sygnały od przedsiębiorców, że od wejścia konstytucji biznesu zmienia się postawa urzędników, oczywiście na lepsze, że bardziej przyjaźnie traktują właścicieli firm. Ale niestety są jeszcze tacy, którzy jakby nie dostrzegli, że ten dokument wszedł w życie i myślą, że będzie jak było. A nie będzie. Zawsze mogą się spodziewać mojej stanowczej reakcji. Wygraliśmy już cztery sprawy, gdzie rzecznik przystępował do procesu w imieniu przedsiębiorcy na prawach prokuratora i mógł go reprezentować np. przed sądem administracyjnym. A kolejnych 60 spraw już na nas czeka
• Na co najczęściej skarżą się przedsiębiorcy?
– Na ZUS. Niestety, system ryczałtowych składek, liczony od przychodu, jest bardzo dolegliwy i wielu mikro i małych przedsiębiorców wpada w pułapkę, trudno im wycofać się z działalności, a składki trzeba płacić. Druga sprawa, na którą użalają się właściciele firm, to skomplikowane przepisy. Oni mówią wprost, że chcą się skoncentrować na prowadzeniu biznesu, a nie na rozwiązywaniu formalno-prawnych łamigłówek. Jako rzecznik również w tym przypadku mam możliwość interwencji, gdyż mogę występować o objaśnienia prawne do ministerstw. A takie objaśnienia są wiążące. Wystąpiliśmy w kilku sprawach, m.in. dotyczącej interpretacji przepisów o ochronie danych osobowych.
Złota Setka 2018: Pełny ranking firm
• 70 proc. przedsiębiorców w badaniu dla Polskiej Rady Biznesu uznało, że koszty ubezpieczeń społecznych są zbyt wysokie. Zgłosił pan pomysł, by składki na ZUS, poza ubezpieczeniem zdrowotnym, były dobrowolne. Jak ocenia Pan szanse wprowadzenia tych regulacji?
– Nie będzie to proste. Bardzo długo trwało przekonanie polityków, żeby wprowadzić tzw. mały ZUS, czyli składki dla tych, którym niskie obroty nie pozwalają płacić składki w pełnej wysokości. Z kolei w przypadku dobrowolności ZUS jest to zanegowanie dogmatu, który tkwił w świadomości od czasu transformacji, że ZUS musi być płacony ryczałtowo i koniec. Jest to system wyjątkowo szkodliwy, niemoralny wręcz…
• Z jakich powodów?
– Z takich, że wyrzuca Polaków, którzy chcą pracować na własny rachunek, do szarej strefy. Wręcz ich zmusza do tego. Bo jeśli ktoś prowadzi firmę, a jego dochody są równe lub niższe niż składka na ZUS, to wiadomo, że pójdzie do szarej strefy. Po drugie ten system jest niesprawiedliwy: tyle samo na ZUS płaci przedsiębiorca, którego dochód jest mały i tyle samo, dla którego 1300 zł miesięcznie nie stanowi żadnego problemu.
• Ale po wprowadzeniu dobrowolności w płaceniu składek ZUS w budżecie państwa momentalnie pojawi się olbrzymia dziura.
– My to sprawdziliśmy. Instytut Emerytalny wyliczył, że gdyby wszyscy przedsiębiorcy zrezygnowali z ZUS, to dziura wyniosłaby 12 mld zł. Ale równolegle zrobiliśmy badania, z których wynika, że 55 proc. przedsiębiorców nie wyszłoby z ZUS, co oznacza, że ta dziura byłaby już o połowę mniejsza. Podobne proporcje są w Niemczech. A nasz system jest wzorowany na niemieckim. Tam to już zostało przetestowane i działa.
• Liczy pan na to, że po wprowadzeniu dobrowolności składek ujawnią się przedsiębiorcy z szarej strefy?
– Tak, jak najbardziej. Ale istotne z mojego punktu widzenia jest to, że państwo w stosunku do swoich obywateli przestałoby być opresyjne. Bo jeśli ktoś wpada w spiralę zadłużenia wobec ZUS, bo gorzej mu idzie w biznesie, to państwo może go nawet eksmitować za długi z mieszkania. Wysoki urzędnik ZUS wyjaśnił mi , że państwo nie zabiera tych pieniędzy dla siebie, ale wpłaca je na konto eksmitowanego i wrócą one do niego w postaci emerytury. I to jest chore. Musimy to zmienić. W dużej mierze zależeć będzie to od stopnia zorganizowania się przedsiębiorców. Dzisiaj są rozdrobnieni i nie stanowią dla polityków środowiska, z którym warto się liczyć. Dlatego powołałem przy instytucji rzecznika Radę Przedsiębiorców, w której jest już 140 organizacji. W wielu sprawach zaczynają mówić jednym głosem. Mam nadzieję, że może przed wyborami politycy dostrzegą, że problemy przedsiębiorców to ważne tematy społeczne i się nad nimi pochylą.
• Od ponad roku mamy konstytucję biznesu: jest ulga w ZUS na start, domniemanie niewinności itp. A co w niej iskrzy?
– W samej konstytucji nic bym nie zmieniał, bo to jest bardzo dobry dokument. Natomiast życzyłbym sobie, by ona szybko wchodziła w życie, a wtedy sytuacja przedsiębiorców zmieniłaby się diametralnie na lepsze.