Kibice piłkarscy na Lubelszczyźnie znów ciskają gromy na działaczy Motoru i Górnika. Powód? Najbliższe mecze obu drużyn zostaną rozegrane tego samego dnia, niemal o tej samej porze. Obejrzenie obu jest niemożliwe. Fani muszą wybierać: albo udać się na stadion przy Al. Zygmuntowskich, albo na obiekt przy al. Jana Pawła II.
Początkowo spotkania się mijały, ale łęcznianie musieli przejść z soboty na niedzielę, bo tak zażyczyła sobie telewizja Orange Sport, mająca transmitować na swojej antenie na żywo mecz z Łęcznej.
O pokrywaniu się terminów meczów Motoru i Górnika pisaliśmy już dwa miesiące temu. Jak się okazało zawinił brak komunikacji między prezesami dwóch najpopularniejszych klubów piłkarskich na Lubelszczyźnie.
– Wystąpiłem do Górnika z prośbą o ich terminarz na rundę jesienną, ale nie dostałem odpowiedzi na czas – tłumaczył nam wówczas Tadeusz Kuna, prezes Motoru.
– Proszę zrozumieć, że nie mogliśmy czekać w nieskończoność. Górnik ma światła i może grać później, a my nie, więc idelaną porą dla nas są sobotnie popołudnia. Zresztą nie wiem, czy to jest aż taki problem. Byłem ostatnio na meczu w Łęcznej i nie widziałem tam za wielu kibiców z Lublina, może ze 150 osób – dodał Kuna.
Szef Górnika podkreślał, że pokrywające się terminy to głównie efekt transmisji w Orange Sport. – Oczywiście, zależy nam na kibicach. Myślę, że na rundę wiosenną nie będzie już takiej sytuacji – zapewniał Artur Kapelko.
Prezes Górnika wykazał też ostatnio dobrą wolę i przeniósł mecz „zielono-czarnych” z Puszczą Niepołomice z soboty, kiedy odbywały się derby Motor – Wisła Puławy, na piątek. Dzięki temu wilk był syty i owca cała. A sam Kapelko, a także inni działacze Górnika, m.in. Grzegorz Szkutnik, pojawili się na spotkaniu w Lublinie.
Teraz będzie to niemożliwe. Wiadomo, że Górnik swojego meczu nie może przełożyć, bo telewizja ma swoje prawa. Co zrobi Motor? Nie wiadomo. Chcieliśmy o to zapytać prezesa Kunę, ale nie odbierał od nas wczoraj telefonu.
Oprócz najbliższej niedzieli wspólne granie w Łęcznej i Lublinie będzie też w sobotę, 16 listopada. Górnik podejmuje wówczas Stomil Olsztyn (godz. 13), a Motor Legionovię Legionowo (12). Tutaj zmiana terminu przez któryś z klubów jest jak najbardziej możliwa, ale czy realna, skoro prezesom tak ciężko się dogadać?
Właśnie tego kibice nie potrafią zrozumieć. – Czy to takie trudne żeby przed wysłaniem propozycji do PZPN prezesi usiedli przy kawie lub dogadali się jak ludzie na całą rundę? Telewizja ma być ważniejsza niż kibice? – pyta jeden z nich na naszym forum internetowym.
Awans się oddala
Czternasta lokata w tabeli, dwanaście punktów straty do pierwszego i dziewięć do drugiego miejsca, które gwarantują awans do I ligi – takie są fakty. Piłkarze Motoru coraz bardziej oddalają od siebie realizację założonego przed startem tego sezonu celu.
To co dzieje się z "żólto-biało-niebieskimi” jest dziwne, bo po każdym przegranym spotkaniu trenerzy rywali komplementują lubelski zespół. Nie inaczej było też w niedzielę w Mielcu, gdzie Motor uległ Stali 1:3 (0:1).
– Spotkaliśmy się z bardzo wymagającą drużyną – uważa Włodzimierz Gąsior, szkoleniowiec Stali.
– W Motorze piłkarze mają za sobą przeszłość ekstraklasową i I-ligą. To zawodnicy o wielkiej wartości. Zdawałem sobie sprawę, że będzie to trudny mecz. Obawiałem się zwłaszcza gry ofensywnej Motoru.
Dlatego Gąsior polecił swoim zawodnikom, aby wykluczyć z gry Macieja Tataja i Igora Migalewskiego.
– Uczuliłem też pomocników i obrońców na szybkie skrzydła. Grają bardzo ofensywnie i zdecydowanie. Mecz nam się ułożył, wpadła pierwsza bramka. Wiedziałem, że w drugiej połowie Motor się otworzy więc szukaliśmy kontr, które nam wyszły – podkreśla trener beniaminka z Mielca.
Z kolei szkoleniowiec Motoru przyznaje, że drużyna Stali była w tym meczu lepsza i zasłużenie zdobyła trzy punkty.
– Gdyby po pierwszej połowie ktoś powiedział, że stracimy trzy bramki, że przegramy w taki a nie inny sposób, to bym mu nie uwierzył – komentuje Robert Kasperczyk. – Wydawało mi się, że kontrolujemy grę i nie było zbyt wiele zagrożeń, jedynie po naszych indywidualnych, prostych stratach. Stąd brały się sytuacje bramkowe Łętochy czy skrzydłowych.
NASZ KOMENTARZ
Kiepskie wyniki Motoru to także powód do zmartwienia dla miasta, które jest większościowym udziałowcem spółki. Od początku jej istnienia prezydent Krzysztof Żuk wpompował w nią kilka milionów złotych. Wpompował, bo musiał. Inaczej spółka już dawno straciłaby płynność finansową, bo kolejni prezesi nie byli w stanie ściągnąć do klubu mocnych sponsorów.
Niestety, w ślad za wsparciem miasta nie idą wyniki. Nie pomogła na razie zmiana na ławce trenerskiej. Dlatego zimą można się spodziewać roszad w kadrze zespołu. Spadek Motoru do III ligi byłby przede wszystkim policzkiem dla prezydenta Żuka, który szukuje się na następną kadencję w lubelskim ratuszu.
Wybory samorządowe odbędą się jesienią 2014 roku, a tuż przed nimi zaplanowano otwarcie nowego stadionu miejskiego przy ul. Krochmalnej. Awans Motoru do I ligi miał się zapewne wpisać w kampanię sukcesów prezydenta na polu sportowym i przysporzyć mu głosów w wyborach. Wygląda na to, że tak nie będzie. Ale, dopóki piłka w grze…