Nadal jestem prezesem LKP Motor Lublin - twierdzi Grzegorz Bednarz. - We wtorek zarząd odwołał pana Bednarza z funkcji prezesa klubu - wyjaśnia z kolei Grzegorz Szkutnik, członek zarządu. Tak przedstawia się krajobraz po burzy, związanej z ostatnimi zmianami, które zaszły w lubelskim pierwszoligowcu.
Pytanie brzmi: co dobrego zrobili przez ten czas? - Nie chcę polemizować z panem Bednarzem za pośrednictwem mediów. W kwestii prawnej, nie ma żadnych wątpliwości: pan Bednarz nie jest już prezesem Motoru. Zebranie zarządu może zwołać każdy jego członek. Poza tym na jego posiedzeniu w dniu 30 kwietnia ustaliliśmy, że ponownie spotkamy się 5 maja. Decyzja, która podjęliśmy, jest jak najbardziej zgodna z prawem - twierdzi Szkutnik.
Mimo to Grzegorz Bednarz uważa, że sprawą jak najszybciej powinna zająć komisja rewizyjna LKP Motor Lublin, ponieważ według niego inni członkowie zarządu działają na szkodę klubu.
- Nie widzę tu żadnego działania na szkodę klubu. Nie rozumiem, dlaczego pan Bednarz nie przyszedł we wtorek do nas, tylko wysłał fax z hotelu Victoria informujący o zwołaniu zebrania zarządu na 22 maja. Przecież dzieliło go od nas zaledwie 300 metrów. Krótko mówiąc, nieobecni nie mają racji - skwitował oświadczenie Artur Czubacki, przewodniczący komisji rewizyjnej, który również brał udział w ostatnim posiedzeniu władz.
Wybór nowego prezesa miał uzdrowić sytuację w Motorze, a jaszcze bardziej ją skomplikował. - Przyznaję się, że to nie był trafny ruch. Mianując Grzegorza Bednarza prezesem uwierzyliśmy, że jest to osoba z szerokimi kontaktami zarówno wśród biznesmenów, jak i samorządowców. Sądziliśmy, że człowiek z zewnątrz wniesie świeże spojrzenie na nasz klub. Niestety, ale pomyliliśmy się - dodał Szkutnik.