Niektóre kluby pierwszoligowe organizuję mecze kontrolne, testując zawodników, mogących zasilić składy. W Motorze zrezygnowano z takich planów, ponieważ trudna sytuacja finansowa klubu na razie wyklucza ruchy kadrowe.
– Kilku piłkarzy jest chorych, kilku poprosiło o wolne, ponieważ muszą odrobić zaległości na uczelniach – tłumaczył trener Mirosław Kosowski. – Jeżeli chodzi o testy zawodników, to w tym roku ich nie będzie. Sytuacja ekonomiczna jest zbyt trudna, aby zorganizować przegląd piłkarzy. Brakuje chętnych do zaprezentowania swoich umiejętności. Tegoroczne zajęcia chciałbym zakończyć badaniami wydolnościowymi, ale muszę poczekać na lepszą frekwencję.
Na poniedziałkowych zajęciach powinien pojawić się Grzegorz Wojdyga, przebywający przez tydzień na testach w Wiśle Płock.
– Jestem do dyspozycji trenera Kosowskiego – zapewnił piłkarz Motoru. – Zakończyłem sprawdziany w Płocku i w tej chwili nie wiem, jakie będą decyzje włodarzy Wisły.
Lubelscy piłkarze od dawna czekają na decyzje dotyczące przekształcenia klubu w spółkę akcyjną, z którą wiążą duże nadzieje. W realizacji przedsięwzięcia miało uczestniczyć miasto, jednak w projekcie przyszłorocznego budżetu nie zarezerwowano środków na ten cel.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że firma audytorska niezbyt wysoko oceniła biznesplan Motoru, uznając, że ewentualny zysk byłby trudny do osiągnięcia. Zakwestionowano też możliwość udziału gminy w spółce, chociaż są ośrodki, gdzie z powodzeniem skorzystano właśnie z takiego rozwiązania.
– Do zawodników docierają różne sygnały, które nie napawają optymizmem – dodał trener Kosowski. – Wyczuwam pewne zniechęcenie. W dodatku mówi się o kolejnych zaległościach finansowych. Piłkarze muszą się liczyć z tym, że na święta nie dostaną pieniędzy. Trenować jednak trzeba.
Mimo wielu kłopotów organizacyjnych Grzegorzowi Szkutnikowi, prezesowi Motoru, udało się obronić licencję na grę w I lidze. Odpowiednia komisja Polskiego Związku Piłki Nożnej dała lubelskiemu klubowi czas do początku lutego 2010 roku na uporządkowanie niektórych spraw. – Przedstawiłem naszą sytuację i spotkałem się z dużym zrozumieniem piłkarskiej centrali – stwierdził Grzegorz Szkutnik. – Chcemy ratować klub i wierzę, że nasze wysili w końcu przyniosą efekt.
– Zaangażowanie miasta powinno uwiarygodnić starania klubu, który sam nie poradzi sobie z problemami, nie ma argumentów, aby zachęcić do współpracy inwestorów – uważa Dariusz Sadowski, wiceprzewodniczący Komisji Sportu, Turystyki i Wypoczynku UM. – Pomoc w utworzeniu spółki powinna być tylko pierwszym krokiem, później należałoby znaleźć solidnego sponsora.