Gra w środku pola, strzelanie rzutów karnych, a także fatalne początki spotkań – to mankamenty Motoru, które wymagają natychmiastowej poprawy, żeby zespół zaczął wygrywać
Ich gra jest jednak wciąż daleka od oczekiwań kibiców. Lublinianie rażą chociażby kiepską grą w środku pola.
– Styl gry Mateusz Brozia czy Igora Migalewskiego jest tego wyrazem – przyznaje trener Motoru. – Nie dostają piłek w pierwszej linii i schodzą bardzo głęboko, a nie mają tego robić. Ciężko mieć do nich w tej sytuacji pretensje. W tej chwili musimy operować tymi zawodnikami, którzy są i walczyć o to, żeby z tym środkiem ugrać jak najwięcej w tej rundzie.
Zmorą Motoru stały się też rzuty karne. Najpierw z jedenastu metrów nie trafił w Elblągu Damian Falisiewicz, a ostatnio w jego ślady poszedł Grzegorz Bronowicki.
– Ciężko mieć pretensje do Grześka, bo z całym szacunkiem dla niego, nie tacy zawodnicy nie strzelali – uważa Kasperczyk.
– Choć oczywiście krytyka mu się należy, bo nie ma obronionych karnych, są tylko źle strzelone. W tym przypadku sposób uderzenia i to, że bramkarz złapał tę piłkę budzą kontrowersje.
Co ciekawe, dzień przed meczem ze Stalą motorowcy trenowali karne i (jak zapewnia szkoleniowiec) Bronowicki ani razu nie uderzył tak jak w sobotnim spotkaniu ligowym. – Nie wiem co się stało, ale jest to problem. To przerażające co się dzieje, bo jak Damian Falisiewicz był zdrowy to też uderzał te karne bardzo pewnie. Jest to element do pracy – podkreśla Kasperczyk.
Kolejny mecz ligowy Motor rozegra już w piątek na wyjeździe, z przedostatnim w tabeli Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (godz. 19).