Prezentujemy wypowiedzi piłkarzy i szkoleniowców po spotkaniu lubelskiego Motoru z Wartą Poznań.
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Wojciech Białek, piłkarz Motoru
– Bardzo zależało mi na zdobyciu gola i chyba zbyt szybko oddałem strzały. Może przy zachowaniu większego spokoju efekty byłyby lepsze. A tak, debiut przed własną publicznością nie wypadł zbyt okazale.
• Jedyne trafienie w spotkaniu z Wartą było pańskiego autorstwa?
– Wydaje mi się, że dotknąłem głową piłkę, kiedy ta była już za linią bramkową, po wcześniejszym strzale Michała Maciejewskiego. To był jego gol, ja muszę jeszcze poczekać.
• W kolejnym meczu może być lepiej?
– W Nowym Sączu na pewno czeka nas ciężka walka. Sandecja do dobry zespół, groźny na własnym boisku, a my musimy zagrać na maksymalnych obrotach.
Rafał Król, pomocnik Motoru
– W pierwszej połowie jeszcze próbowaliśmy grać piłką, ale dwa stracone gole zaważyły na całym spotkaniu. Drugą odsłonę zaczęliśmy słabo, rywale podwyższyli wynik i już było ciężko nawiązać walkę. Teraz musimy lepiej zaprezentować się w kolejnym meczu, z Sandecją.
• W ostatnim spotkaniu wydawało się, że gra długimi podaniami, omijanie drugiej linii rywali, jest jedynym pomysłem na przedostanie się w pobliże pola karnego Warty...
– Tak to mogło wyglądać. Źle robiliśmy, że graliśmy z pominięciem drugiej linii i przez to było mało prób prostopadłych podań. Trzeba jednak pamiętać, że w tym sezonie Warta jest silna, ma w składzie kilku doświadczonych zawodników i może być wysoko w pierwszoligowej rywalizacji.
• Przed rozgrywkami dużo mówiło się o pańskim przejściu do Lecha Poznań...
– Na razie wyjaśniło się tylko tyle, że do końca rundy pozostanę w Motorze i na pewno będę walczył z lubelskim zespołem o jak najlepsze wyniki. Za pół roku temat przejścia do wyższej ligi może jednak powrócić.
Marcin Klatt, napastnik Warty
– Zdobycie trzech bramek było efektem bardzo dobrych dośrodkowań. Najpierw miałem dwie kapitalne wrzutki od Tomka Magdziarza, przy trzecim trafieniu wystarczyło tylko przyłożyć nogę. Najważniejsze, że byłem w odpowiednim miejscu, tam gdzie spadała piłka. Gole w naszym pierwszym meczu oczywiście bardzo cieszą, chociaż musiałem pokonać swojego serdecznego przyjaciela Roberta Mioduszewskiego.
• W nowym sezonie macie ambitniejsze plany?
– Ze względów organizacyjnych plany nie mogą być zbyt wygórowane, ale chcemy, aby nasza gra podobała się kibicom. Środek tabeli powinien być w naszym zasięgu. Może uda się uplasować trochę wyżej.
• Jak pan ocenia lubelski zespół?
– Drużyna, która traci cztery gole nie może mówić o udanym występie. Widać, że zespół wciąż jest budowany, dopiero szuka najlepszych rozwiązań. Motor pewnie czeka walka o pozostanie w pierwszej lidze i życzę mu utrzymania.
Piotr Reiss, piłkarz Warty, wcześniej czołowy snajper w ekstraklasie
– Chciałem grać na zapleczu ekstraklasy, taka była moja decyzja. Różnice oczywiście są, widoczne przede wszystkim w infrastrukturze. Boiska i stadiony klubów z najwyższej klasy są lepsze. Jest też różnica w poziomie gry. W pierwszej lidze częściej operuje się długimi podaniami, jest mniej zagrań z "klepki”, pierwszej piłki. My próbowaliśmy konstruować płynniejsze akcje w drugiej połowie, kiedy już prowadziliśmy różnicą dwóch bramek i chcieliśmy kontrolować przebieg wydarzeń. Ale muszę przyznać, że początek spotkania z Motorem był dla mnie trochę dziwny. Przez dziesięć minut nie miałem piłki przy nodze. Ale takie są realia. Jeżeli mamy walczyć o najwyższe lokaty, jeśli nie w tym, to w następnym sezonie, powinniśmy doskonalić naszą grę, aby była dojrzalsza, ładna i skuteczna. W Lublinie zdobyliśmy trzy punkty, po niezłym meczu w naszym wykonaniu, ale pewne mankamenty jeszcze były.
Bogusław Baniak (trener Warta)
– Jestem zadowolony z gry. Mój zespół jest dojrzały i w Lublinie wypunktował szarpiącego się małego boksera, oczywiście nie obrażając piłkarzy Motoru i ich ambicji. Różnica była pod każdym względem. Cieszę się, że w środku pola mam poważnych zawodników – Miklosika, Bekasa i Reissa. Widać, że zdążyli przygotować się do sezonu, bo wytrzymali trudy meczu, rozgrywanego w upale. Jedyny żal mogę mieć za to, że kiedy prowadziliśmy 3:0, moi piłkarze zaczęli się bawić i dopuścili do starty gola. Taka rzecz nie powinna się przytrafiać rutyniarzom. Nie jestem od oceny Motoru, ale młodego trenera na pewno czeka sporo pracy z odmłodzoną drużyną, mającą w składzie doświadczonego bramkarza. Może brak treningów nie pozwolił Mioduszewskiemu być w najwyższej formie. Myślę jednak, że lubelski zespół będzie dzielnie walczył na swoim stadionie.
Mirosław Kosowski (trener Motoru)
– To był bardzo trudny mecz. Graliśmy z doświadczonymi przeciwnikami i okazało się, że mimo najszczerszych chęci nie byliśmy w stanie sięgnąć nawet po punkt. Walcząc z takimi graczami jak Reiss trudno tylko ambicją nadrobić mniejsze umiejętności. Mimo naszej porażki, wydaje mi się, że mecz mógł się podobać. Przeprowadziliśmy kilka dobrych akcji. W pierwszej połowie rywale byli bardzo skuteczni. Prawie każdy strzał znalazł drogę do bramki. Niestety, po poprzednim sezonie straciliśmy kilku kluczowych zawodników z linii defensywnej i to było widoczne w sobotnim spotkaniu. Jesteśmy na etapie budowania drużyny, złożonej z wielu młodych piłkarzy, z roczników 88 i 87. Z dnia na dzień nie można tego zrobić. Potrzeba trochę czasu, aby nabrać doświadczenia. Cieszę się, że w spotkaniu z Wartą mogli zadebiutować nowi zawodnicy.