Niemcy - Becker's; Dania - Carlsberg; Irlandia - Guiness - to tylko część symboli krajów UE, jakie można było wczoraj zobaczyć na Dniu Europy zorganizowanym w Prywatnym LO im. Paderewskiego w Lublinie.
Uczniowie entuzjastycznie nastawieni do integracji europejskiej postanowili apelować do dorosłych, aby dali młodym szansę i w referendum głosowali na "tak”.
Jedyna we wschodniej Polsce prowadząca program matury międzynarodowej, której dyplom daje wstęp na najbardziej prestiżowe uczelnie świata.
Już teraz kilku jej absolwentów studiuje za granicą.
Dyrekcja szkoły stara się jednak unikać nazywania liceum, szkołą elitarną.
Byli w całej Europie
- W Hiszpanii byłam dwa razy na obozach - wspomina Karolina Przeździecka. - I we Włoszech. Wspaniałe miejsca, cudowni ludzie, zawsze uśmiechnięci, zadowoleni, życzliwi. Idzie się ulicą i wciąż słyszy się pozdrowienia. A potem człowiek wraca do Polski i wszystko się zmienia - ludzie smutni, zamknięci w sobie.
Są przekonani, że zachodnia życzliwość nie jest efektem ich wakacyjnego postrzegania świata. Tomek Maślona wspomina swoje wyjazdy i mówi, że tam ludzie po prostu tacy są na co dzień. I to jeden z powodów, dla których chcą, aby dorośli poszli do referendum i głosowali za akcesją Polski do unii. Jednym tchem wyliczają korzyści, jakie przyniesie to młodzieży: lepsza edukacja, praca, itd. itp.
- Przygotowywaliśmy tę imprezę razem z nauczycielami, ale nie na ich polecenie. My naprawdę wierzymy, że ta unia to dla nas szansa - zapewnia Ola Hryniewska i przyznaje, że w ich szkole niewielu można znaleźć eurosceptyków.
- A ja uważam, że ludzie powinni zagłosować w referendum na "nie” - sympatyczny blondyn próbuje przebić się przez euroentuzjastów. - Daliby po nosie tym wszystkim politykom zadowolonym z siebie.
- Ty się Kuba nie odzywaj - mitygują go koledzy i z wdziękiem próbują zasłonić mu usta.
- A co, jest demokracja, każdy ma prawo się wypowiedzieć - upiera się chłopak.
- On tak tylko żartuje - przekonują rówieśnicy. I rzeczywiście można domniemywać, że Kuba niezbyt poważnie traktuje swoją niechęć do unii, bo już po chwili można go zobaczyć, jak podaje mikrofon naukowcom, którzy przyszli przedstawić młodzieży kolejne zalety zjednoczenia Europy. A oni - Europejczycy w każdym calu, kiwają głowami i tylko czekają, kiedy będzie można wreszcie skosztować przysmaków ze stoisk reprezentujących różne kraje.
Piwo nie do picia
Ale quiche lorraine można próbować, sama pani profesor upiekła. A ja pierwszy raz sama ciasto piekłam - zachęca Renata Porzak. Co dziwne, na francuskim stoisku jest oprócz tego woda mineralna, brak natomiast wina. I można by pomyśleć, że Niemcy słyną nie tylko z sałatki kartoflanej i piwa, ale i wina, które stoi pod niemiecką flagą.
- Och, bo we Francji wybór dobrych win jest zbyt duży, a poza tym promujemy abstynencję - usprawiedliwia się nauczycielka francuskiego, Marlena Deckert. Odwiedzała Francję kilkanaście razy i przekonuje że Francuzi mają do nas "słabość”. Może troszkę lubią nas pouczać, ale to tak, jak w każdej rodzinie: nawet przy największej sympatii, można się czasem na siebie boczyć.
Uczniowie przytakują i wymieniają kolejne zalety unii, przywołując przykłady ze swoich podróży po Europie. W konsternacją wpędza ich natomiast pytanie, czy odwiedzili kiedyś polskie osiedle popegeerowskie.
Bieda aż piszczy
- I waszym rówieśnikom z takiej wsi, unia też da szansę?
- ...no nie wiem - odpowiada z zadumą Piotr.
Koleżanki jednak po chwili zadumy i niepokoju, przekonują z animuszem.
- Oczywiście! Unia to szansa dla wszystkich!