Skocz po chleb i śmietanę 18-tkę! Tu na rogu Lipowej Mają ładne warzywa, to kup parę jabłek... Już jestem. Ale mi się kolejka trafiła. Ten czy inny spożywczy - wszędzie chleb taki sam, makaron tak samo skręcony, w wędlinach powbijane ceny - prawie takie same. Identyczne Wedle, Liptony, Jacobsy stoją w sklepach i sklepikach, co kilka metrów.
- A co to, kiecki już nie można eleganckiej założyć? Zazdrośnice!
Mariolka to młoda panna, lekko przy kości i w wysokim kucu na czubku głowy. Ma na sobie biały fartuszek, spod którego widać czarną spódniczkę z rozporkiem. "Dziewczyny”: Żaneta, Monika i Marysia - też w fartuchach, ale wszystkie w dżinsach. -Dzień dobry pani Mariolko! - woła stała bywalczyni. - Kilo ziemniaczków, 2 papryki i cebulę. Dziś u mnie gulasz. Ech, ta Mariola. Skąd u niej dziś taki humor...? Wchodząc po zakupy do "dziewczyn” z drugiego końca miasta z ul. Glinianej w Lublinie możemy zauważyć ich beznamiętność w oczach, gdy mówią: - Coś jeszcze...? 13 złotych i 75 groszy. Albo jak słyszą nasze: -... tylko proszę ten przerośnięty kawałek z lewej..., O! Już wystarczy! Wykonując zadanie pytają przy tym Baśkę czy się w końcu rozliczała z szefową. Owszem, możemy zauważyć, ale często mamy to gdzieś. Klient ma w głowie swoje stresy i schizy. Na panią Basię i jej rozliczenia zamykamy się niewzruszenie. Ale chyba nie do końca. Bo każdy mieszczuch ma ulubiony sklep. Większy wybór, więcej miejsca, ładne banany, itd. Owszem, ale rolę odgrywa coś jeszcze. Jeśli słynna już panna Mariolka ma dziś wypłatę, albo właśnie nie ma zespołu napięcia przedmiesiączkowego, to klimat w miejscu, gdzie wstępujemy na minimum parę minut każdego dnia jest rozgrzewający. Jeśli natomiast będziecie mieli państwo okazję wstąpić do Delikatesów Nocnych na ul. Przyjaźni to okaże się, że wkroczyliście do strefy zaostrzonej obserwacji, kontroli i ostentacyjnej obczajki klienta. Dlaczego? Bo z jednej strony przy ladzie czyha zgorzkniała starsza pani a obok młodsza, zakompleksiona nowicjuszka. Obie nie mają, prócz pracy, ze sobą nic wspólnego. Tworzą więc atmosferę oschłą i groźną. Klient to czuje na pierwszym kroku. Parę dni temu stałam w kolejce i z oburzeniem patrzyłam jak Mariola rzuca cytrynami. Podsłuchałam, jak żali się koleżance: - ...wlazł bez kolejki, zapytałam co podać, a ten mówi: Panią! Słyszałaś, kurwa!? Panią! Oczywiście ja też odczułam przykrość, jaką ten nikczemnik jej wyrządził. Bo nie doczekałam się ani "dziękuję” ani "do widzenia”. Ale rozumiem. Wybaczam.
Oddzielna kwestia to stali klienci, czyli wspomniana już wcześniej pani "od gulaszu”. Pani Kasia lat 40 z osiedlowego sklepu: - Oj, jak się czasem wdamy w dyskusje z ludźmi... Zacznie się od balu dla dzieci a kończymy na polityce. Ostatnio namówiłam jakąś parę, żeby się zaręczyli, bo im powiedziałam, że ładnie razem wyglądają i są zgodni w zakupach. Teraz, co i raz tu przychodzą i w żartach zapraszają na wesele. Ha ha ha. Rutyna i nuda chyba pani Kasi w pracy nie grozi. Razem z panią Renatą odstawiają dla ludzi show, pt. "Wstąp, kup, a w promocji uśmiech na twarzy przez cały dzień”. Swojski klimat i dwie kumpelki sprawiają, że przychodzimy do nich, a nie tylko po oranżadę i serek homogenizowany. Kiedy pytałam pań sklepowych (panów w tej branży trudno spotkać), czy pamiętają, rozpoznają swoich klientów każda reagowała podobnie. Często wymieniały imiona spoglądając porozumiewawczo na koleżankę: - Noo, pana Mareczka, co to codziennie przychodzi po "Jabłuszko” i chleb, to trudno nie pamiętać. Spożywcze typu "U Mateuszka”, albo "Chlebuś, mleczko, masełeczko” mają to do siebie, że odwiedzają je głównie ludzie zamieszkali parę metrów od sklepu. Tworzą się swoiste kontakty; a bywają i więzi. Znam Izę z Łukowa, która pracowała w sklepiku "Jagoda”. Niejaki Tomek, tutejszy listonosz, tak często kupował u Izy bułki na śniadanie, że dziś codziennie jadają razem śniadania.
Chcąc nie chcąc mamy do czynienia z tymi "dziewczynami”. Możemy skupiać się na zgrzewce mąki, czy zgrzewce piwa. Możemy stać w kilometrowych kolejkach i rzucać na taśmę przy kasie stosy produktów i przedmiocików, a możemy się troszkę postarać i nadać "Mariolce” znaczenie w naszej codzienności.