Ubiegły rok był dla Lubelszczyzny bogaty w wydarzenia sportowe. Wiele radości dostarczyły nam popisy naszych reprezentantów w sportach walki, Karoliny Michalczuk i Daniela Iwanka, a w maju cieszyliśmy się z kolejnego mistrzostwa piłkarek ręcznych.
Karolina podbiła Chiny
Złoty medal mistrzostw świata w chińskim Ningbo był dla Karoliny Michalczuk największym osiągnięciem w dotychczasowej karierze. Wprawdzie bokserka Paco Lublin była już wicemistrzynią świata oraz mistrzynią Unii Europejskiej, ale to wygrana w Azji sprawiła, że lubelska pięściarka wzbiła się na szczyty popularności w naszym województwie.
- Po ostatnim gongu finałowej walki z Angielką Nicole Adams klęknęłam na ring i niesamowicie cieszyłam się ze zwycięstwa - opowiada Karolina Michalczuk.
Droga do sukcesu jednak nie była usłana różami. Wprawdzie trzy pierwsze rywalki: Ho Hai Lam z Hongkongu, Ayako Minowa z Japonii i Zhang Quin z Chin zostały dość łatwo rozbite, to jednak ostatnia walka rozpoczęła się dla Polki fatalnie. Po pierwszej rundzie to Angielka prowadziła 4:1, ale w przerwie między pierwszą i drugą rundą Michalczuk przeszła wewnętrzną metamorfozę, która pozwoliła jej na końcowe zwycięstwo 10:6.
- W Chinach nie odbierałam telefonów ze względu na wysokie koszty. Na zawodowstwo nie przejdę, bo chcę zdobyć złoto na olimpiadzie i zapewnić sobie sportową emeryturę - przyznaje nasza bokserka. Jak widać sukces jej nie zmienił i nadal pozostała skromną dziewczyną z Brzezic.
Szczęśliwa trzynastka
- Ten tytuł zdobyliśmy w ciężkich warunkach przy różnych okolicznościach, nie tylko sportowych. Dziewczynom należy się wielkie uznanie za walkę i serce, jakie pozostawiają na parkiecie - komentował w maju Andrzej Wilczek, prezes SPR.
Kibice nad Bystrzycą przyzwyczaili się już do medali zdobywanych przez ich pupilki. - W każdy z nich zarówno ja, jak i koleżanki włożyłyśmy wiele pracy. Jest to ukoronowanie naszego wspólnego wysiłku - powiedziała Sabina Włodek.
Lewoskrzydłowa SPR ma na swoim koncie już dwanaście krążków wykonanych z najcenniejszego kruszcu.
Niewiele gorsza w wykonaniu lublinianek była jesień ubiegłego roku. Pod nową nazwą (SPR Asseco Lublin) i trenerem (Edwardem Jankowskim) nasze szczypiornistki zdecydowanie przewodzą tabeli i pewnie zmierzają po czternasty tytuł.
Tour de Pologne. Kit, a nie hit
Szkoda tylko, że nie wzięli pod uwagę lubelskich kibiców, którzy mimo fatalnej aury licznie przybyli na trasę wyścigu. - Naprawdę, to nie my rozdajemy tu karty. Główne role odgrywają kolarze z Pro Tour - próbował tłumaczyć się Łukasz Bodnar, zawodnik reprezentacji Polski.
- Podobnie jak wszyscy jestem rozżalony zachowaniem zawodników - powiedział Czesław Lang, główny organizator wyścigu. I tylko prezydent Lublina, Adam Wasilewski, patrzył na to wszystko z innej strony. - Jest mi bardzo przykro, że coś takiego miało miejsce w naszym mieście. Jednak pod względem promocyjnym dla Lublina jest to wydarzenie bardzo nośne - komentował na gorąco. Trudno się z nim nie zgodzić, ale chyba nie o taką promocję nam chodziło?
Skromny i zdolny Iwanek
W finałowej walce reprezentant Lubelskiego Klubu Karate Tradycyjnego spotkał się ze swoim rodakiem Piotrem Kulczyńskim. - To był dramatyczny pojedynek, bo wygrałem dzięki kopnięciu zadanemu w ostatnich sekundach dogrywki. Przed walką powiedziałem sobie, że muszę wygrać, bo druga taka szansa może już się nie powtórzyć - wspomina Daniel Iwanek.
Dzięki złotu z Wilna przewyższył on pod względem osiągnięć Andrzeja Maciejewskiego, który był drużynowym mistrzem świata. - Nigdy nie pozwoliłbym sobie na porównywanie się z moim szkoleniowcem. On zawsze będzie dla mnie mistrzem - przyznaje skromnie.