W ostatnich dwóch meczach w tym roku Motor Lublin musi zdobyć komplet punktów żeby wiosną walczyć o coś więcej niż utrzymanie. Tymczasem sytuacja w klubie nie jest wesoła
Wiadomo natomiast, że nie wpływa to dobrze na postawę zawodników, bo ich motywacja spada.
– Ciężko jest stawić czoła przeciwnikowi, kiedy największym rywalem każdego z moich zawodników był on sam. Szkoda, bo po zwycięstwie z Olimpią Elbląg wydawało się, że w chłopaków wstąpił duch walki, natomiast nie byli w stanie pokonać samych siebie – powiedział po porażce w Pruszkowie Robert Kasperczyk, trener Motoru.
Motor od początku powstania spółki boryka się z brakiem płynności finansowej. Gdyby nie ciągłe pompowanie w klub pieniędzy przez miasto (w tym roku 1,5 mln zł) musiałby ogłosić upadłość. Powodem jest m.in. to, że kolejni prezesi nie są w stanie ściągnąć do klubu mocnego sponsora. Tymczasem ostatnia polityka transferowa polegająca na ściągnięciu armii piłkarzy z całej Polski sprawiła, że budżet został mocno nadszarpnięty.
Prezes Motoru ma zresztą problem nie tylko z dopięciem budżetu, ale także z kibicami. Na zapowiedziane ostatnio spotkanie, podczas którego Tadeusz Kuna miał rozmawiać z fanami m.in. na temat ich zachowania na meczu z Olimpią Elbląg, nie przyszedł nikt.
W sobotę, o godz. 12, Motor zagra u siebie z Legionovią Legionowo, zaś tydzień później zakończy ten rok wyjazdowym spotkaniem z Olimpią Zambrów. Ten drugi mecz odbędzie się awansem z rundy wiosennej. Na pewno zabraknie w nich Grzegorza Bronowickiego, który czeka na operację kolana. Na razie nikt nie musi pauzować za kartki.
Kibiców zadowolić może tylko komplet punktów. Sami piłkarze też muszą sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. Bez zwycięstw w ostatnich dwóch meczach Motorowi ciężko będzie wiosną bić się o coś więcej niż tylko utrzymanie.
– Nie nastawiamy się w ogóle na inną opcję niż wygranie tych dwóch meczów – mówi Siergiej Michajłow, kierownik lubelskiej drużyny.
– To da nam jakiś komfort psychiczny przed przerwą zimową. Mam nadzieję, że zawodnicy dadzą z siebie wszystko. A mówienie o tym, że przez zaległości finansowe grają gorzej to nieporozumienie. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Poślizg jest, ale nie ma tragedii. A wyniki są słabe, bo po prostu coś nam nie trybi.