W meczu z KSZO Motorowi bardzo przydałoby się zwycięstwo, bo w najbliższych tygodniach o punkty może być już znacznie trudniej. Później drużynę Mirosława Kosowskiego czekają aż trzy wyjazdy z rzędu – do Pruszkowa, Płocka i Zabrza.
U siebie popularne "Kszoki” wygrały wszystkie trzy mecze, nie tracąc przy tym bramki. Dużo gorzej spisują się jednak na wyjazdach. W czterech spotkaniach zespół z Ostrowca Świętokrzyskiego wywalczył zaledwie dwa punkty. Co więcej, dwa tygodnie temu przydarzyła mu się duża wpadka, bo w Poznaniu przegrał aż 0:6 z tamtejszą Wartą.
Natomiast ekipa z Lublina, po kiepskim rozpoczęciu sezonu, chyba złapała "drugi oddech”. Szkoda tylko, że piłkarze trenera Kosowskiego nadal, obok Stali Stalowa Wola i Podbeskidzia Bielsko-Biała, są drużyną, które nie może się jeszcze pochwalić zwycięstwem na własnym boisku.
– W sobotę już nie może być innego rezultatu niż nasza wygrana – mówi zawodnik Motoru Przemysław Żmuda.
– W Szczecinie o porażce nie zdecydowała gra, ale podejście. Po prostu zabrakło zaangażowania. Nastawialiśmy się na nią, motywowaliśmy się mocno w szatni, ale na boisku tego nie pokazaliśmy.
Teraz w spotkaniu z KSZO będzie inaczej. Walka będzie od pierwszej do ostatniej minuty i jeżeli zagramy swoje to uważam, że zdobędziemy trzy punkty. Wiemy też, że nasi najbliżsi rywale tracą połowę swojej wartości w meczach na obcych stadionach i postaramy się to wykorzystać.
W ekipie KSZO nie zagra na pewno Piotr Wtorek, ale wszystko wskazuje na to, że do gry wróci Marcin Dziewulski. Bramkarz Michał Wróbel, mocno poobijany po meczu z Widzewem, także powinien dojść do siebie.
– Drużyna trenera Kasperczyka przyjedzie do Lublina z myślą, aby przede wszystkim nie przegrać. Chcą podtrzymać dobrą passę i jeden punkt również ich zadowoli. KSZO najbardziej obawia się o stan boiska przy Al. Zygmuntowskich, bo na murawę mocno narzekał trener łodzian Paweł Janas, który ostrzegał przed tym szkoleniowców z Ostrowca Świętokrzyskiego – przyznali dziennikarze Echa Dnia.