Walkę w armii Berlinga wspomina Kazimierz Puchalski z Kryłowa.
Był grudzień, zima. Wielu mężczyzn szło w porwanych, zniszczonych butach, niemal boso. W Żytomierzu było nas ok. 500 osób. Sowieci dali nam broń. Przyjechał również sowiecki pułkownik, chciał nas wcielić do ukraińskiej armii. Postawiliśmy jednak stanowcze weto. Mogli nas rozstrzelać, ale nigdy nie poszlibyśmy do obcej armii. Ustąpili.
Zaopatrzyli nas i pociągiem ruszyliśmy na miejsce zrzeszania się polskiej armii. Podstawiono nam bydlęce wagony, prowizorycznie dostosowane do przewozu ludzi. Z przodu i z tyłu składu znajdowały się wagony z uzbrojonymi Sowietami. Byliśmy przekonani, że wiozą nas na Syberię… i jechaliśmy tak przez 2 tygodnie. Było ciasno, brudno, panowała wszawica.
Dopiero w Konotopiu podstawili nam normalne, pasażerskie wagony. Wytępili wszy i dali nowe ubrania. Po kolejnych 2 tygodniach dotarliśmy do Rezania, gdzie nas umundurowano i skierowano w las, w którym stacjonowało wojsko gen. Andersa.
Wraz z bratem poszliśmy do szkoły podoficerskiej. Po 4 miesiącach przerzucono nas na drugą stronę rzeki Oki. Wreszcie ruszyliśmy w stronę kraju. Spaliśmy w cerkwiach i szkołach.
Starą polską granicę przekroczyliśmy 7 maja 1944 r. Przejeżdżając przez rodzinne strony wyskoczyłem z pociągu i poszedłem do domu. Los chciał, że jeszcze tego samego wieczoru urodziła mi się pierworodna córka.
Jednostka nasza znajdowała się w Kiwercach na Wołyniu. Stacjonowaliśmy w lasach, stamtąd wyruszyliśmy na front. Byłem w III Dywizji im. Romualda Traugutta, a naszym dowódcą był gen. Stanisław Galicki.
Przeszedłem całą drogę, aż do samego Berlina. Bug przekroczyliśmy w okolicach Chełma. Poruszaliśmy się w kierunku Wisły, gdzie znajdował się front. Niestety nie mogliśmy pomóc walczącej Warszawie. To było jedno z najgorszych przeżyć. Byliśmy tak blisko, a nie pozwolono nam przeprawić się przez Wisłę, aby pomóc walczącym rodakom, a przecież wszyscy chcieliśmy tego samego – wolnego kraju.
W styczniu ruszyliśmy dalej. Zdobyliśmy Bydgoszcz, przełamaliśmy Wał Pomorski i poszliśmy na Kołobrzeg. Wyzwalanie Kołobrzegu było bardzo trudne. Walki trwały nieustannie przez 13 dni i nocy. Było bardzo ciężko, zginęło bardzo wielu Polaków.
Bywało tak, że z liczącego 50 osób plutonu z życiem uchodziło jedynie 5–6 żołnierzy. W tych walkach straciło życie ok. 25 tysięcy żołnierzy. Przeforsowawszy Odrę uderzyliśmy prosto na Berlin.
Po zdobyciu Berlina dowództwo sowieckie odsunęło nas o 100 km do tyłu, aby samemu świętować zdobycie miasta i nie dopuścić do spotkania między nami i Anglikami, gdyż wielu Polaków przechodziło na ich stronę.