Po wyparciu wojsk niemieckich z Lublina i okolic, nieopodal lasu w mojej rodzinnej wiosce Krężnicy Jarej kwaterował niewielki oddział partyzancki 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty w sile 70 osób. Dowodził nimi por. Eustachy Stebelski ps. Buława.
Wyruszyliśmy na początku sierpnia. Z racji, że oddział był słabo uzbrojony zabrałem ze sobą karabin maszynowy wraz z amunicją, zdobyty pod koniec lipca w czasie ucieczki oddziałów niemieckich.
Szliśmy w kierunku Lubartowa i Kocka przeważnie nocami i polnymi drogami, gdyż wiedzieliśmy już o tym, że Sowieci rozbrajają oddziały partyzanckie. Tak doszliśmy do wsi Poizdów, gdzie na noc zakwaterowaliśmy się w chłopskiej stodole.
Nad ranem okrążyło nas dobrze uzbrojone wojsko sowieckie. Nasz komendant Buława wraz z zastępcą i obstawą udali się do sowieckich kwater, aby porozmawiać z dowództwem sowieckim. Sowieci postawili nam ultimatum: albo składamy broń, albo podejmujemy walkę. Czerwonoarmiści posiadali przytłaczającą przewagę, dlatego też zbrojna konfrontacja byłaby bezcelowa.
Ze łzami w oczach oddaliśmy broń w obecności dowództwa sowieckiego, po czym nakazano nam marsz w kierunku Lubartowa. Po dotarciu na miejsce wpędzono nas do samochodu ciężarowego, którym następnie transportowano nas w kierunku Lublina. Najprawdopodobniej jechaliśmy na Majdanek, gdzie znajdowała się jednostka Wojska Polskiego.
Była noc. W czasie jazdy okolicę nawiedziło intensywne niemieckie bombardowanie. Konwojenci zatrzymali nasz pojazd, a my wyskoczyliśmy z samochodu kryjąc się przed uderzeniem bomb w bramach lubelskich ulic.
Po nalocie wykorzystując zamieszanie oddaliłem się udając się w kierunku mojej rodzinnej miejscowości Krężnicy Jarej. Moi współtowarzysze pochodzili zza Buga, nie posiadali tutaj rodzin, ani nikogo innego u kogo mogliby się skryć, dlatego tez powrócili do samochodu i ich dalszy los nie jest mi znany.
Wiem za to, że komendanta Buławę aresztowano i wywieziono do łagrów sowieckich. Po dwuletniej niewoli powrócił do Lublina. Jednakże niedługo cieszył się wolnością, gdyż wkrótce poważnie zachorował i zmarł. Pochowany został w rodzinnym mieście Przemyślu.