Wyrównany mecz w pierwszej połowie i pogrom w drugiej. Azoty Puławy pokonały w sobotę rywali z Kalisza 37:27. Po 30 minutach wcale nie zanosiło się na tak pewne zwycięstwo zespołu Michała Skórskiego.
Początek zawodów był wyrównany. Obie ekipy rzuciły po dwie bramki, ale po 11 minutach w dużo lepszej sytuacji znaleźli się gospodarze. Antoni Łangowski i jego koledzy odskoczyli na 8:3.
Niestety, kibice miejscowych mogli się cieszyć dosłownie kilka minut. Goście systematycznie odrabiali straty i kiedy na tablicy była 22 minuta, to MKS tracił do przeciwnika tylko jedną bramkę (11:10). W końcówce pierwszej odsłony Azoty minimalnie poprawiły wynik i na przerwę obie ekipy schodziły przy rezultacie 15:13.
Druga odsłona? Dużo lepsza defensywa, sporo udanych interwencji Vadima Bogdanowa, a do tego skuteczne kontry. I na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Po ośmiu minutach dystans między drużynami urósł do czterech trafień (22:18). Siedem minut później zrobiło się nawet 27:20.
Później można było się już tylko zastanawiać, jak wysoko wygrają podopieczni trenera Skórskiego. A ci nie rezygnowali z kolejnych bramek. I spotkanie skończyło się triumfem gospodarzy 37:27.
Azoty Puławy – Energa MKS Kalisz 37:27 (15:13)
Azoty: Koszowy, Bogdanow – Łangowski 6, Dawydzik 5, Szyba 4, Jarosiewicz 4, Podsiadło 3, Przybylski 3, Rogulski 3, Seroka 3, Gumiński 2, Skwierawski 1, Grzelak 1, Moryń 1, Kowalczyk 1, Kasprzak.
MKS: Krekora, Zakreta, Liljestrand – Kamyszek 7, Szpera 6, K. Pilitowski 5, Klopsteg 3, M. Pilitowski 3, Gąsiorek 1, Drej 1, Galewski, Bożek, Krytski.