W Domu Pomocy "Słoneczny” pod Międzyrzecem Podlaskim od tygodnia nie ma bieżącej wody. Do mycia naczyń i w toaletach mieszkańcy używają wody z roztopionego śniegu.
Na przykład Ewa Magier z Białej Podlaskiej sfinansowała częściowo nową instalację centralnego ogrzewania. Niestety, montaż instalacji nie został ukończony i mieszkańcy poszczególnych pokoi ogrzewają się kuchenkami gazowymi. Brak ciepła to jeden problem, ale gorszy jest brak wody.
– Wodociąg zamarzł nam w piwnicy lub gdzieś w ścianie – mówi Agata Piątkowska, dyrektor domu, która pracuje w nim jako wolontariusz. – Zaprzyjaźniony z naszym domem pan Henryk przywozi nam czystą wodę do picia. Czekamy na odwilż.
Roman Michaluk, wójt gminy Międzyrzec Podlaski odcina się od kłopotów "Słonecznego”, któremu fundacja nie przysłała w tym roku żadnych pieniędzy. – To teren prywatny hrabiny Tarkowskiej. Nie mam prawa tam wkraczać. Ale umarzam należności za wodę. A teraz mogę tylko zaproponować pobieranie wody ze zdroju ulicznego w Wysokiem – tłumaczy.
Dorota Świrydziuk, kierownik międzyrzeckiego Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, krytycznie ocenia ośrodek organizacji pozarządowej. – Taka sytuacja jest tam co roku, bo zimą zamarzają rury. My możemy jedynie udzielać pomocy indywidualnej ludziom pochodzącym z naszej gminy, którzy tam mieszkają – mówi.
– Nie poszczęściło się nam w życiu. Mąż stracił pracę i nie mieliśmy jak zapłacić za mieszkanie w Świnoujściu. Przyjechaliśmy do Białej Podlaskiej do rodziny męża, ale tam nie było gdzie mieszkać. Kilka tygodni spędziliśmy na dworcu PKP. Wreszcie znaleźliśmy miejsce w Wysokiem – mówi pani Agnieszka, która pomaga w topieniu śniegu, żeby była woda.
Oprócz pani Agnieszki, jest tu pani Sylwia z sześciorgiem dzieci. – Moja córka Wiktoria bardzo dobrze się uczy – mówi. Kolejną mieszkanką jest pani Ania, która z kilkumiesięczną córeczką Marzenką uciekła od męża.
– Żyją tu ludzie jak wszyscy inni, tylko naszym się nie powiodło – wyjaśnia Piątkowska i dziękuje firmom z Międzyrzeca Podlaskiego, które przekazują mieszkańcom "Słonecznego” żywność i ubrania.
– Liczyłam na pomoc państwa i gmin dla naszych podopiecznych. W kraju mamy osiem ośrodków pomocy i dwa domy rotacyjne. Niestety, gminy uchylają się od obowiązku utrzymania ośrodków dla bezdomnych. W tym roku jeszcze nic nam nie dało ministerstwo, nie dają wojewodowie – mówi księżna Elżbieta Maria Tarkowska prowadząca Fundację Tarkowskich i tłumaczy, że cały swój majątek wydała na pomoc biednym.
– Sprzedałam całą ojcowiznę i biżuterię rodową. Liczymy tylko na 1-procentową pomoc podatników dla organizacji pożytku publicznego.