Nie żyje mężczyzna zamieszany w przemyt broni do Polski. 36-letni Yevhen S. popełnił samobójstwo. Szczegóły sprawy bada prokuratura
Mężczyzna prowadził firmę w Dorohusku. – Z relacji pracowników firmy wynika, że w pewnym momencie zamknął się w hangarze, po czym się powiesił – wyjaśnia Lech Wieczerza, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie. – Nic nie wskazuje na to, by do śmierci miały się przyczynić osoby trzecie.
Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że Yevhen S. targnął się na swoje życie przez problemy osobiste. Nie ustalono jeszcze, czy były one związane ze sprawą przemytu.
W kwietniu na przejściu granicznym w Dorohusku zatrzymano dwie Ukrainki. Kobiety próbowały przemycić do Polski działko artyleryjskie AK-630. Sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura.
Kobiety jechały samochodem dostawczym na ukraińskich numerach rejestracyjnych. Wiozły dwumetrową rurę - element pieca grzewczego. Podczas kontroli okazało się, że wewnątrz rury jest rosyjskie działko. Broń została zabezpieczona i przekazana do badań. Ukrainki zostały zatrzymane.
Śledczy ustalili, że transport miał trafić do firmy w Dorohusku. Dwaj Ukraińcy - właściciele przedsiębiorstwa zostali zatrzymani. Wszystkie cztery osoby zamieszane w sprawę usłyszały zarzuty dotyczące m.in. handlu bronią. Grozi za to do 10 lat więzienia.
– Sprawa została przekazana do Prokuratury Krajowej – dodaje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Śledczy nie zdradzają dokąd ostatecznie miał trafić nielegalny transport. AK-630 to automatyczne, sześciolufowe szybkostrzelne działko kalibru 30 mm., produkcji rosyjskiej. Broń montowana jest m.in. na okrętach. Służy do zwalczania celów powietrznych.