Do szkoły w Podedwórzu zaczęły przyjeżdżać wycieczki. Powstaje tam swoisty ośrodek edukacji regionalnej. Zwiedzający mogą próbować prząść, tkać, piec chleb, robić masło i ścierać pszenicę na kutię
Eksponaty o nazwach: syrówka, batystówka, czarna kaźmierówka uzupełniają wystawę. Są to wyroby rękodzielnicze (chusty, dywany, koszule, obrusy) autorstwa mieszkańców okolic. - Obejrzałem część wystawy. Po feriach zobaczę całą - zapowiada Przemek Kolada, trzecioklasista.
Przez pierwszy tydzień ferii uczniowie i przyjezdni poznawali ginące zawody regionu. Cykl spotkań przygotowano w ramach programu dydaktycznego i wychowawczego realizowanego przez szkołę. Wsparcia finansowego udzielił samorząd województwa. - To jest dla dzieci niespodzianka. Dowiedziały się, że ich pradziadowie sami musieli wyprodukować wszystko, co ich otaczało i było niezbędne do życia. Żywności, ubrań, pościeli nie kupowano w sklepie. Nawet zabawki powstawały na miejscu z tego, co było pod ręką. Najczęściej z drewna, aby były trwałe, bo umilały czas dzieciom pasącym krowy - mówi Katarzyna Becher, nauczycielka i działaczka Stowarzyszenia na rzecz Aktywizacji Mieszkańców Polesia Lubelskiego.
Gwarne było podsumowanie pracowitego tygodnia. Szkołę odwiedzili Afrykańczycy z grupy muzycznej "Dzieci świata”. Na koncercie wystąpił też zespół obrzędowy "Wrzeciono” z Podedwórza. Nie on jeden prezentował młodzieży rodzimą sztukę ludową. O tym, jak powstają rzeźby, opowiadał Zygmunt Walęciuk z Kolana w gminie Jabłoń. - Uspokajam zainteresowanych, że początki są trudne. Niech najpierw chwytają za korę i na niej ćwiczą. Efekty na pewno będą dobre - zachęca utytułowany artysta. - Do wyszywania i tkania trudno jest młodych nakłonić. Nie chcą czy nie mają cierpliwości. Nie wiem, dlaczego tak trudno ich zachęcić. Ja nie mogę ani chwili siedzieć bezczynnie - podkreśla Karolina Mazurek z Opola. Mimo sędziwego wieku nie porzuca igły, drutów oraz szydełka a jej wyroby wciąż zachwycają bogactwem barw i wzorów. •