W poniedziałek kilkanaście osób protestowało w przetwórni mięsa "Sław-Pol”. Chcieli zaległych pieniędzy i wydania świadectw pracy.
- Kłopoty z wypłacaniem nam poborów trwają od roku, bo ciągle były zaległości z pieniędzmi, ale teraz jest jeszcze gorzej. Od kilku miesięcy w ogóle nie otrzymuję pieniędzy. Moja żona nie pracuje, wychowuje dwoje dzieci. Jest ciężko - mówi przygnębiony Jacek Walencik, pracownik Zakładu Masarsko-Wędliniarskiego "Sław-Pol” w Kolonii Horbów.
Podobnie zdenerwowana jest Ewa Gryczon, która od stycznia jest na urlopie macierzyńskim. - Nie dostaję żadnej wypłaty. Przyszłam, żeby szef podpisał mi urlop, a jego nie ma! Liczę, że może sąd ogłosi upadłość "Sław-Polu”, to wtedy ZUS zwróci mi pieniądze za macierzyński - ma nadzieję Ewa Gryczon.
Tymczasem Zdzisław Klebaniuk, właściciel firmy podejrzewa, że ktoś się przeciwko niemu zmówił. - Postawiłem nowoczesny zakład. Teraz jest dużo chętnych, żeby go za złotówkę przejąć. Nadzorca sądowy postanowił zaplombować zakład. A ja mogłem go wydzierżawić. Duża firma z Warszawy nadal chce to zrobić, a nadzorca sądowy nie chce wydać budynków. Rocznie to by było 6 mln zł czystego dochodu. Wystarczyłoby na spłacenie długów, bo jestem winien wierzycielom 9-10 mln zł. Na dodatek, moi pracownicy od pięciu miesięcy nie otrzymują poborów - tłumaczy przedsiębiorca, który dodaje, że pracowało u niego ponad 160 osób.
Grzegorz Mika, pełnomocnik sądowy, odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego warszawiacy nie mogą wydzierżawić budynków. - Sąd gospodarczy na posiedzeniu niejawnym, na wniosek kilku wierzycieli postanowił o zabezpieczeniu majątku. Zakład może działać, o ile działalność nie będzie powodować nowych zobowiązań dłużnika. O wszystko proszę pytać do dłużnika, który nam przedstawił zwolnienie lekarskie ważne do 16 maja. Nie wiemy co dalej się z nim dzieje - mówi pełnomocnik.
Wczoraj Grzegorz Mika i siostra właściciela firmy rozmawiali z pracownikami, którzy protestowali przed zakładem. Ale sytuacja nie uległa zmianie. Zdesperowani ludzie postanowili wystąpić do inspekcji pracy i chcą zainteresować całą sprawą prokuraturę.
- Świadectwa pracy będziemy mogli wypisać, gdy ze zwolnień lekarskich wrócą pracownice administracji - mówi Teresa Nowak, siostra właściciela. - Brat wziął kredyty bankowe na 30 lat, a tu nagle bank zażądał ich spłaty. Trafił do szpitala. Teraz jest już w domu, ale jest mocno chory - dodaje.