Mieszkańcy Białej Podlaskiej mają wiele powodów, aby uskarżać się na niedoskonałości związane z komunikacją miejską. Pasażer musi mieć anielską cierpliwość, aby na wielu nie zadaszonych, słabo lub wcale nieoświetlonych przystankach oczekiwać po kilkadziesiąt minut na dojazd do dużego osiedla
Dojeżdżająca systematycznie autobusami Małgorzata Nikolska w dni robocze nie ma większych zastrzeżeń do MZK. - Nie mam uwag, jeżeli chodzi o godziny szczytu. Autobusy jeżdżą raczej punktualnie. Gorzej jest w weekendy. Kiedy człowiek pracuje, ma kłopot z wyjechaniem i powrotem na os. Młodych. Traci się wówczas mnóstwo czasu - mówi Małgorzata Nikolska.
Dyrektor MZK Jan Harasimiuk podkreśla, że w Białej Podlaskiej jest ponad 7 tysięcy studentów i tysiące uczniów, dlatego trudno dostosować rozkłady jazdy do zmieniających się zajęć na uczelniach i w szkołach. Odbywają się również w weekendy.
- Dużo studentów korzysta z własnych samochodów. Kiedy wykupują okresowe bilety, nie pokrywa to naszych wydatków. A paliwo jest coraz droższe. Nasze koszty z tego powodu wzrosły o 100 tysięcy złotych. Niedawno przejęliśmy dwie linie wcześniej obsługiwane przez prywatnych przewoźników - mówi Jan Harasimiuk.
Dodaje, że niekiedy bywa zaskakiwany decyzjami zapadającymi w urzędach. O organizacji ruchu decyduje Wydział Dróg i Komunikacji UM. Wbrew zapowiedziom magistratu, nie nastąpi szybkie przeniesienie przystanku MZK na ul. Narutowicza. J. Harasimiuk przyznaje, iż przeprowadzka miała poprawić bezpieczeństwo pasażerów obecnie narażonych na przebieganie jezdni. Potwierdza, że przystanek jest źle oświetlony oraz nie ma zadaszenia. •