Wokół Jeziora Bialskiego domki letniskowe wyrastają jak grzyby po deszczu. A przy nich szamba, z których ścieki przesiąkają do wód gruntowych. Tymczasem od pięciu lat służby sanitarne nie dopuściły do eksploatacji ani jednego takiego zbiornika.
Zdaniem Wiesława Klajdy, dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Parczewie, wszystkie szamba na terenie Białki powinny być pod stałą kontrolą sanepidu, gminy i policji.
Ale wójt gminy Dębowa Kłoda, Henryk Czech, ma inne zdanie. – To nie jest problem wójta i gminy, ale inspektora nadzoru budowlanego. To on ma pilnować, by budowano zgodnie z projektem.
W sierpniu ubiegłego roku, tuż po wykryciu w wodzie Jeziora Bialskiego pałeczek salmonelli, wójt skierował pismo
do inspektora sanitarnego. Stwierdził w nim,
że wszystkie szamba zostały dopuszczone
do eksploatacji. – To jest nieprawda – komentuje treść pisma powiatowy inspektor sanitarny.
– Od 2002 roku nie dopuściliśmy
do eksploatacji ani jednego szamba, bo nikt się z prośbą o odbiór nie zgłosił. A przepisy mówią jasno, że każde budowane szambo powinno być zatwierdzane przez nas już na etapie projektu.
Urzędnicy się spierają, a nielegalne szamba i tak powstają. Właścicielom działek o pozwolenia na budowę występować się nie opłaca. Wolą ryzykować karę w wysokości od 50
do 500 zł i nakaz natychmiastowego poprawienia, a nawet zlikwidowania zbiornika.