Po burzliwej sesji rady gminy w Kąkolewnicy, kiedy chciano wyprosić operatora kamery i uniemożliwiono radnym składanie interpelacji, w sprawę zaangażował się wojewoda lubelski.
Chodzi o sesję z 31 maja. Najpierw przewodniczący rady gminy Marek Król chciał wyprosić operatora kamery ze względu na „wybiórczy” sposób publikowania nagrań z sesji (to radny opozycyjny Grzegorz Gałecki rejestruje sesje, a później udostępnia je w internecie). Zdaniem przewodniczącego nagrania były „nierzetelne”. Kiedy próba wyproszenia operatora się nie powiodła, na wniosek wiceprzewodniczącego z porządku obrad zdjęto punkt, gdzie radni mieli składać swoje interpelacje oraz wolne wnioski.
– Chciałem tylko zwrócić uwagę na wybiórczy sposób zamieszczania nagrań. Chodzi o rzetelność. Nie mam nic do mediów. Ale pan wynajęty przez radnego niejako manipuluje nagraniami. Później zamieszczają te fragmenty na swoich Facebookowych stronach, które są dla nich najkorzystniejsze – tłumaczył nam po sesji Król. – Później wpłynął wniosek formalny, który musiał zostać poddany głosowaniu. Rada gminy ma prawo zmienić porządek obrad, każdy punkt może zostać wycofany z porządku – stwierdził. Wójt gminy Zbigniew Ładny odciął się od sprawy. Powiedział, że to „przewodniczący rady rządzi na sesji”.
Tymczasem opozycyjny radny Gałecki zwrócił się do wojewody lubelskiego o zbadanie sprawy. – Wystąpiliśmy do samorządu z prośbą o wyjaśnienia. Na tej podstawie wojewoda skierował pismo, w którym przytacza konkretne przepisy m.in. o tym, że sesje rady można nagrywać – podkreśla Andrzej Szarlip z biura wojewody.
Prawnicy wojewody przywołują m.in. art. 61 Konstytucji RP oraz ustawę o dostępie do informacji publicznej i szereg innych przepisów.
– Przepisy prawa gwarantują obywatelom zarówno możliwość wstępu obywateli na sesje rady gminy, jak i dokonywania nagrań ich przebiegu. Ukształtowana w Konstytucji i ustawach zasada jawności działania organów gminy może być ograniczona wyłącznie w drodze ustawy – stwierdza Paweł Chruściel, dyrektor wydziału prawnego nadzoru i kontroli LUW.
Również zdjęcie z porządku obrad punktu, gdzie radni mogą składać interpelacje, było zdaniem urzędników wojewody niewłaściwe.
– Uniemożliwienie na sesji zgłaszania interpelacji i zapytań przez radnych należy postrzegać jako działanie ograniczające radnych w realizacji ich uprawnień wynikających z mandatu radnego – podkreśla Chruściel. – Wykorzystanie „zmiany porządku obrad” do usunięcia z porządku punktu dotyczącego „interpelacji i zapytań” oraz w konsekwencji punktów: „odpowiedzi na interpelacje i zapytania” oraz „sprawy bieżące i wolne wnioski” należy traktować jako naruszenie przepisów statutu gminy – zaznacza.
Na koniec służby wojewody zobowiązały radnych do przestrzegania przepisów prawa. W odpowiedzi, na czerwcowej sesji, przewodniczący zapewnił radnych, że jako „doświadczony samorządowiec zna przepisy, które przytoczył wojewoda i je stosuje”, a sesja 31 maja była „jednorazową sytuacją”.