Strażnicy leśni szykują się do walki ze złodziejami. Czas wielkich kradzieży właśnie nadchodzi. Z lasów znów zniknie najwięcej brzóz, olch, dębów. - Złodzieje grasują najczęściej jesienią oraz zimą - mówi Antoni Kołodyński, komendant bialskiej Straży Leśnej.
Dla strażników leśnych sposobem na zabezpieczenie się przed kradzieżą drewna jest specjalna płytka odbiorcza. Nabija się ją na wałek drewna. Na niej umieszcza się między innymi kod kreskowy nadleśnictwa oraz leśnictwa. Dzięki niej można ustalić skąd pochodzi drewno.
Jeszcze kilkanaście lat temu kradli przede wszystkim rolnicy. Obecnie ze względu na coraz większe ubożenie społeczeństwa zajmują się tym również ludzie z miasta. - Najwięcej takich przypadków odnotowujemy w lasach znajdujących się w pobliżu Białej Podlaskiej. Tylko w ostatnim półroczu tego roku było ich 55 - mówi Kołodyński.
Według komendanta, miastowi złodzieje mają trochę inne obyczaje niż ci ze wsi. Oni idą na łatwiznę. Najczęściej kradną drewno stosowe, składowane w lesie. Natomiast ci pochodzący z mniejszych miejscowości rzadko wyciągają rękę po wałki przygotowane do sprzedaży. - Uważają, że to nie honor ukraść takie drewno. Dla nich mniejszym grzechem jest kradzież drzewa na pniu - wyjaśnia komendant. Dodaje, że są takie miejsca, gdzie ludzie trudnią się tym zajęciem z pokolenia na pokolenie. Ten proceder kwitnie przede wszystkim na terenach nadbużańskich.