Poszukiwany od niedzieli 73-latek został uratowany przez strażaków. Mężczyzna przez dwa dni siedział na drzewie chroniąc się przed wodą z rozlewiska obok rzeki Krzny.
Początkowo policjanci nie dowierzali, gdy usłyszeli, że na drzewie obok rozlewiska przy ul. Zamkowej siedzi starszy człowiek, który rozpaczliwie macha ręką. Skierowany tam patrol potwierdził, że istotnie nie jest to żart. Na drzewie widać było mężczyznę, lecz nie było jak do niego dotrzeć.
- Wezwaliśmy więc straż i pogotowie – informuje Jarosław Janicki, oficer prasowy bialskiej policji.
Strażacy pospieszyli na ratunek słabnącemu staruszkowi. Aspirant Mirosław Kopczacki, dowodzący pierwszym zastępem przyznaje, że zdumiał go widok starszego mężczyzny, który miał nogę wplątaną pomiędzy ogrodzenie z drutu, a drzewo. - Była we krwi i spuchnięta. Człowiek był bardzo wyziębiony – informuje.
Wkrótce przybyła łódź, którą strażacy przewieźli uratowanego na brzeg. Natychmiast mężczyznę przetransportowało pogotowie do szpitala.
Joanna Kozłowiec, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego, potwierdza, iż pacjent wychłodzony i z odmrożeniami trafił na izbę przyjęć. - Pozostanie w szpitalu. Nie ma zagrożenia dla jego życia – zaznacza rzecznik.
Uratowanym jest Józef M., który 16 stycznia o godzinie 11.30 wyszedł z domu do krewnej, ale tam nie dotarł. Po raz ostatni widziany był przez znajomego, gdy szedł ulicą Narutowicza w kierunku al. 1000-lecia.
Z informacji przekazanych policji przez rodzinę wynikało, że zaginiony może mieć zaniki pamięci oraz problemy z orientacją czasowo-przestrzenną.