Franciszek Demianiuk z OSP w Worgulach, był akurat przy obrządku, kiedy w piątek po godzinie 9 rano, zawyła syrena strażacka. Natychmiast rzucił robotę w gospodarstwie, a ponieważ mieszka naprzeciwko remizy, zaraz był przy wozie. Wyjeżdżając do pożaru strażacy wiedzieli tylko, że pali się las w Wólce Plebańskiej.
Część jednostek pojechała bezpośrednio walczyć z żywiołem, inne ustawiły się wzdłuż drogi, co 200 metrów, aby podawać im wodę czerpaną z rzeki. Strażacy z Kijowca w ciągu kilku minut uruchomili swoją pompę spalinową.
- Chodzi o to, żeby utrzymać ciśnienie, bo w tak długim wężu zanikłoby - wyjaśnia sekcyjny z bialskiej jrg Antoni Jówko. Ponad godzinę trwała ćwiczebna akcja gaszenia pożaru lasu na obszarze około 5 hektarów. O działaniach powiadomiono leśników, policję, pogotowie ratunkowe i starostę.
- Po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie zawiedli ludzie. Gorzej jest ze sprzętem, jakim dysponują jednostki ochotnicze. Leciwy i wymaga wymiany - podsumowuje Mieczysław Goławski, zastępca komendanta miejskiego PSP w Białej Podlaskiej. Rutynowe ćwiczenia wykazały, że system łączności między jednostkami z terenu powiatu, włączonymi do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, działa dobrze. Nie wiedząc, że są to ćwiczenia, wszystkie stawiły się szybko na wezwanie, nawet te najbardziej oddalone, z Sosnówki i Olszyna. - Akcja była potrzebna tym bardziej, że w tym roku mieliśmy 90 drobnych pożarów lasu. OSP bardzo nam pomagały, szczególnie tam, gdzie potrzebne było zaangażowanie ludzi, a nie mogły dojechać samochody. Bywa tak, ze trzeba gasić pożar prostymi metodami - zaznacza M. Goławski. •