Mieszkańcy Białej Podlaskiej narzekają, że na zaśmiecone miejsca można się natknąć prawie w samym centrum miasta. Szczególnie źle bywa w weekendy. Pierwsze z brzegu przykłady: plac Szkolny Dwór, ulica Narutowicza i Wąska.
Roman Siekierka, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, mówi, że przed tygodniem na Szkolnym Dworze sprzątali więźniowie z bialskiego Zakładu Karnego. I, że myślał, iż... to wystarczy na długo. - Więźniowie nieodpłatnie malowali ogrodzenia cmentarzy niemieckiego, radzieckiego i żydowskiego. Sprzątali też Szkolny Dwór. Myślałem, że długo będzie czysto. Mamy tam problemy z ustaleniem niektórych właścicieli posesji - przez lata nie zostały uregulowane sprawy własności kamienic. Trudno więc znaleźć osoby odpowiedzialne za czystość obok kilku budynków. Ale zwrócimy uwagę na sprzątanie tego placu - obiecuje Roman Siekierka.
Tymczasem Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta, znalazł winnych brudu na ulicach: Ludzie rzucają śmieci wokół siebie, nie bacząc, że zaszpecają miasto. Trudno ustawić armię ludzi pilnujących zanieczyszczających chodniki.
Z armią rzeczywiście może być problem, może wystarczyłaby sprawnie działająca Straż Miejska? Henryk Nędziak, zastępca komendanta bialskiej straży, powiedział nam, że od sierpnia ukarano siedem osób za rzucanie papierków i niedopałków. Przyłapany na gorącym uczynku płaci mandat 50 zł. Nasz rozmówca twierdzi, że na bialskie osiedla właśnie wyruszyli strażnicy, aby kontrolować czystość oraz usuwanie i wywożenie śmieci.