Dziewięciolatka dla żartu zaalarmowała pogotowie ratunkowe o tym, że jej matka zasłabła. Nie podała dokładnego adresu, więc policjanci sprawdzali po kolei wszystkie domy przy ul. Tęczowej w Białej Podlaskiej.
Policja pojechała na ul. Tęczową. - Policjanci nie mając dokładnego adresu, gdzie doszło do zasłabnięcia kobiety, sprawdzali po kolei wszystkie domy na tej ulicy - informuje Jarosław Janicki z policji w Białej Podlaskiej. - Inni funkcjonariusze korzystając z rejestru połączeń numeru, z którego dzwoniło dziecko, zadzwonili na inny, wybierany z tego telefonu numer.
Dodzwonili się do matki dziecka. - Kobieta oświadczyła, że mieszka w Białej Podlaskiej, ale nie na ul. Tęczowej i nic się jej nie stało, a numer, z którego dzwoniono na alarmowe połączenie pogotowia należy do jej 9-letniej córki - dodaje Janicki.
Dziewczynka była w szkole, powiedziała, że na pogotowie zadzwoniła… dla żartu.
Policja zapowiada, że jej sprawę skieruje do do Sądu Rodzinnego. Nie wyklucza też, że rodzice dziecka zostaną obciążeni kosztami akcji.