O problemach z wysokim wyjazdem z posesji Tadeusza Dzięgielewskiego, mieszkańca Parczewa, pisaliśmy już w Dzienniku 18 czerwca (str. 8, "Wjazd jak skocznia narciarska”).
Strony konfliktu dalej nie mogą nic uzgodnić. - Znowu chcą mnie oszukać. Teraz zarzucają, że ogrodzenie i bramę postawiłem bez zezwolenia, co nie jest prawdą. Biorą pod włos, żebym im oddał te trzy metry działki. Nie zgodzę się - zapowiada T. Dzięgielewski. Zamierza zwrócić się do Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, aby wyznaczył eksperta spoza województwa do przeanalizowania zakresu prac i dokumentacji. Nie wierzy lubelskim drogowcom.
- Wojewódzki Zarząd Dróg, który przebudowuje drogę, ma teraz opracować nowy projekt - informuje Zdzisław Żurawski, inspektor wojewódzki. Na jego zlecenie odbyła się kontrola, która potwierdziła, że istotnie wyjazd z posesji jest za wysoki.
- Gdyby odległość między posesją a drogą wynosiła 8 metrów, tak jak nakazują przepisy, a nie niecałe 5, wyjazd można by było złagodzić. A tak, trzeba ogrodzenie i bramę cofnąć. Zrobimy to na swój koszt - proponuje Wiktor Życzyński, p.o. dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Dróg w Lublinie.
Tylko że na to nie ma zgody właściciela. - Jak chcą mnie wywłaszczać, to z wszystkiego, placu i domu też - sugeruje T. Dzięgielewski, nie zamierzający iść na kompromis.