Rezygnacja z transmisji posiedzeń komisji nie jest przesądzona. Coraz więcej radnych ma wątpliwości, bo sprawa wywołała burzę.
W połowie stycznie dyskutowała o tym komisja statutowa.
– Na komisjach może czasami dochodzić do utarczek słownych, które niekoniecznie muszą wychodzić na światło dzienne. Nie chodzi o obrazoburcze treści, ale każdemu coś się może wymsknąć w emocjach – stwierdził wówczas radny Andrzej Czapski (z klubu prezydenta), a w przeszłości wieloletni prezydent Białej Podlaskiej.
Miejscy urzędnicy przygotowali już projekt uchwały ze zmianami w statucie miasta. I jedna z nich dotyczy właśnie rezygnacji z transmisji posiedzeń komisji.
Jednak na piątkowej sesji wszystko może się wydarzyć, bo coraz więcej radnych ma wątpliwości.
– Ponawiam wniosek o dyskusję wobec kontrowersji, jakie wywołała ta propozycja. Z debaty publicznej wynika, że chcemy coś utajniać i swoje sprawy załatwiać po cichu. To nie była nasza intencja - wyjaśniał na wtorkowej komisji rozwoju gospodarczego Czapski. Prostował, że w zamyśle były sprawy techniczne i merytoryczne. – Zdarza się bowiem, że upubliczniona dyskusja pęta myśli mówcom.
Również Adam Chodziński zmienił zdanie: – Po różnych rozmowach z mieszkańcami i dziennikarzami wiem, że wiele osób odsłuchuje te komisje w internecie później. I nigdy to nie spętało moich myśli. Dla przejrzystości warto komisje zostawić.
W myśl ustawy o samorządzie gminnym obowiązkowa jest transmisja sesji rady miasta. Natomiast sprawa komisji to już dodatkowa opcja, z której w marcu ubiegłego roku postanowiła skorzystać ówczesna rada w Białej Podlaskiej. Wówczas taką o możliwość wnioskował klub Białej Samorządowej, dzisiaj już bez reprezentacji w radzie. Wszystko po to, zwiększać jawność.
- Ta decyzja była podejmowana na ostatniej sesji ówczesnej kadencji. Nie chodziło o otwartość i dostępność dla mieszkańców, tylko o kapitał polityczny. Przecież nikt nie zabrania mieszkańcom przychodzić na komisje, niczego nie ukrywamy - zaznaczył z kolei na wtorkowej komisji Robert Woźniak (z klubu prezydenta), przewodniczący rady.
Wiadomo, że ratusz zamierza kupić nowy system eSesja do obsługi rady, w tym do nagrań sesji. I jak wyliczają urzędnicy, średni koszt transmisji komisji to ok. 3 tys. zł. – Z eSesji korzysta ponad 1 tys. samorządów, a tylko 10 transmituje komisje - sprecyzował Artur Żukowski, sekretarz miasta.
Koszty też są ważne, zdaniem niektórych radnych. - Celem komisji nie jest pokazanie się, a opiniowanie projektów uchwał. Widzimy, że zainteresowanie transmisjami nie jest zbyt wielkie. Warto wiec podejść do tego racjonalnie, a nie emocjonalnie i zapytać czy wydatkować na to środki - zasugerował radny Piotr Gajek (z klubu prezydenta).
Jego klubowy kolega uważa, że „świat się nie zawali”, gdy komisje nie będą transmitowane: – Mieszkańcy mogą przyjść na obrady. Wolałbym abyśmy wydawali 3 tys. zł na coś innego, a nie na transmisje, którą 17 osób ogląda. Nie będę umierał za ten pomysł - obwieścił radny Mariusz Michalczuk. Jednak liczba wyświetleń danych komisji wzrasta z czasem, bo mieszkańcy odtwarzają nagrania na YouTube w dowolnym czasie.
Ostateczna decyzja zapadnie na sesji 31 stycznia.