Mieszkaniec Radzynia Podlaskiego zamiast od razu zawiadomić policję, że jego kolega utonął - spokojnie wrócił do domu.
Jak już informowaliśmy, wczoraj z jeziora Firlej strażacy wyłowili ciało 37-letniego mieszkańca Radynia Podlaskiego. Mężczyzna przyjechał nad jezioro w niedzielę, wraz z 25-letnim sąsiadem i jego 14-letnim bratem. Po południu, zaraz po przyjeździe, poszli dorośli popływać.
- Kiedy 25 latek wyszedł na brzeg, okazało się, że jego 37-letni kompan nie wypłynął na powierzchnię - mówi Grzegorz Paśnik, z KWP w Lublinie. - Mężczyzna twierdzi, że próbował nurkować i szukać tonącego. Był jednak pijany, szybko stracił siły i wrócił na brzeg.
Bracia wrócili do domu. Rodzinie 37-latka powiedzieli, że mężczyzna został odratowany i trafił do szpitala. Krewni rodzina 37 - latka obdzwonili szpitale. Okazało się, że nikt taki nie został tam przywieziony.
Wtedy rodzina zwiadomiła policję o zaginięciu. Dopiero wówczas rozpoczęto poszukiwania w jeziorze. Policjanci zatrzymali też 25- latka. Mężczyzna miał ponad 2 promile.
er