Zerwane dachy, powalone drzewa, połamane słupy trakcji energetycznej. Władze powiatu bialskiego wystąpią do wojewody o uznanie skutków piątkowej wichury jako klęski żywiołowej.
Jan Kurowski, wójt gminy Piszczac przyznaje, że ponad 20 domów w jego gminie jest bez dachów. Niektórzy ludzie są załamani, bo nie mają ubezpieczeń. Najgorzej jest w Kolonii Piszczac i w Ortelu Królewskim. W tej drugiej wsi wichura zrzuciła dach ze świetlicy.
- Tak mocno wiało, że drzewa i słupy trzaskały jak zapałki. W piszczackim parku padły dwa piękne świerki. Aż serce ściska. Prądu nie będzie jeszcze do wtorku w Kolonii Piszczac i w części Piszczaca. Ledwie udało się nam w sobotę przywrócić dopływ energii do hydrofornii. Mogła popłynąć woda, której nie było w wodociągu prawie dobę. Próbujemy przygotować na poniedziałek bilans strat - mówi wójt Kurowski. Dodaje, że z firmą ubezpieczeniową uzgodnił, że ludzie, którzy stracili dachy, mogli już w sobotę kupić plandeki. Zabezpieczyli dobytek.
Z kolei w podradzyńskiej Ustrzeszy fragmenty zerwanego dachu stodoły raniły starszego mężczyznę. Dochodzi do zdrowia w szpitalu.
Jeszcze w piątek bialski starosta powołał sztab kryzysowy. Poprosił wszystkich wójtów o podanie w poniedziałek bilansu strat. - Oczekujemy na szybkie meldunki energetyków i strażaków oraz urzędów gmin. Zwrócimy się do wojewody lubelskiego o pomoc. Po konsultacji z zakładem energetycznym podjęliśmy też decyzje, aby przy drogach powiatowych wycinać topole. Są one bardzo łamliwe i zagrażają ludziom - informuje Jan Bajkowski, wicestarosta bialski.